Przyzwyczaiłam się już do tego, że Wielkanoc robimy w środku zimy, dzień dziecka w marcu, a zimową sesję urodzinową… w sierpniu. Dlatego rozmowy o numerze wigilijnym w październiku nie były dużym zaskoczeniem. Ani sesja na początku listopada. Pomysł na dolnośląską Wigilię przyszedł nam do głowy bardzo szybko. W końcu magazyn KOCIOŁ powstał m.in. po to, żeby odkurzyć dolnośląskie tradycje kulinarne i pokazać, ile rozmaitości jest w naszym regionie. Zaczęłyśmy poszukiwania, dyskusje, brałyśmy pod uwagę kilkadziesiąt przepisów i naprawdę ciężko było wybrać faworytów. Było to spowodowane też tym, że każdy ma silną wizję i wspomnienia związane z wigilijnymi potrawami i wszystkie z nich uważa się za tradycyjne i obowiązkowe
Udało się osiągnąć kompromis i przygotować na dolnośląski wigilijny stół dania, które przekrojowo pokazują kulinarną historię Dolnego Śląska. I bardzo dobrze, jeśli podczas lektury numeru specjalnego (który możecie za darmo pobrać tutaj) mrukniecie pod nosem:
O nie! Nie ma przepisu na kapustę z grochem! I na piernik! A w ogóle to kutię się robi inaczej, a zupa powinna być grzybowa…
Wymieniajmy się doświadczeniami, uczmy o tym, co ląduje na stołach w innych domach i poszerzajmy wiedzę kulinarną o świętach Bożego Narodzenia, bo to absolutnie przepiękny i przepyszny czas w roku.

Niektóre przepisy, które udało nam się odgrzebać, są już teraz mało atrakcyjne do odtworzenia (zmieniają się gusta i popularne składniki, więc nic w tym dziwnego), niektóre z nich odeszły w zapomnienie zupełnie nie wiadomo dlaczego. Są też takie jak mój – które nikogo nie pozostawiają obojętnym. Na świecie istnieją dwie grupy ludzi. Tacy, którzy za szklaneczkę tego bursztynowego płynu oddaliby nerkę i tacy, którzy darzą go szczerą nienawiścią i posądzają o zapach starych skarpet. Należę do pierwszej grupy i wszem i wobec ogłaszam, że bez kompotu z suszu Boże Narodzenie się nie liczy! W moim domu rodzinnym zdania co do kompotu są podzielone, ale większość okupuje obóz #KompotZSuszuForever. Dlatego przygotowałam ten kompot z prawdziwą radością, a potem powtórzyłam w listopadzie jeszcze kilka razy. Ten zapach, który rozchodzi się podczas jego gotowania, jest niesamowity. Jeśli nigdy go nie piliście, dajcie mu szansę. A jeśli go nie lubicie, to wypróbujcie mój przepis, bo ma suszone śliwki (często używa się też wędzonych, które mają bardzo charakterystyczny zapach) i dużo przypraw korzennych, a poza tym – nie zawiera cukru!

Wigilijny kompot z suszu
/10 porcji/
wegański, bezglutenowy
- 150 g suszonych śliwek
- 60 g suszonych jabłek
- 100 g suszonych moreli
- 80 g rodzynek
- sok z ½ cytryny
- 1 laska cynamonu
- 5 gwiazdek anyżu
- 1 łyżeczka imbiru
Jabłka, śliwki i morele zalewamy w garnku 2 litrami zimnej wody. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu ok. 30 minut. Dodajemy sok z cytryny, anyż i cynamon. Gotujemy jeszcze przez 10 minut. Podajemy po wystudzeniu.
Kompot można gotować dłużej, powoli nasycając go smakiem – tylko pamiętajcie o bardzo małym ogniu. Cukier nie jest potrzebny, bo ten zawarty w owocach daje idealnie słodkawy smak.

Sesja świąteczna została sfotografowana przez Gosię z bloga Trawka cytrynowa.
Poza nią, w tworzeniu numeru świątecznego brały udział:
Żaneta Cupcake factory
Monika Szagon przez ogródek
Łucja Fabryka kulinarnych inspiracji
Kasia Gotuj z Kasią
Asia I love to eat
Sabina Trzy świnki
Asia Apetyt na kuchnię

Artykuł Kompot z suszu i dolnośląska Wigilia magazynu KOCIOŁ pochodzi z serwisu Blog o prawie samych przyjemnościach.