Na święta wyjeżdżamy dopiero dziś, w Wigilię, dlatego postanowiłam wprowadzać się w wigilijny klimat odrobinę wcześniej. Wczoraj wieczorem i dziś rano zebrałam kilka świątecznych faktów o mnie. Czasem obciachowych, także tego #wstydliwewyznania 
Moim ulubionym świątecznym filmem jest „Love actually”. Oglądam go co roku, muszę obejrzeć choć raz w grudniu (a zdarzało się i kilkanaście) i nigdy nie mam dość. Nucę „Christmas is all around”, zawsze szlocham po kilka razy w ciągu całego filmu – a podczas pewnej sceny szlocham dramatycznie
Poza tym jestem #TeamAlanRickman. Kocham go najbardziej ze wszystkich mężczyzn z „Love actually”, nawet pomimo tego, że jest wstrętnym draniem i zdradza Emmę Thompson…
Kiedy byłam mała, uczyłam się nowej kolędy w całości. Co oznaczało, że umiałam na pamięć np. 8 zwrotek. I jeśli zaczynałam śpiewać, to nie przestawałam przed ostatnią zwrotką (a moi bliscy świadkami, że nie mam operowego głosu).
Początkowo nie śpiewałam „Chwała na wysokości” tylko Wchała na wysokości i do tej pory często specjalnie przekręcamy tak słowa, kiedy rodzinnie kolędujemy.
Mój dziadek przyczynił się też do tego, że jest druga kolęda, której nie śpiewam poprawnie. Kiedy chciał zrobić dowcip babci, nauczył mnie nowego tekstu „Wśród nocnej ciszy”: Wśród nocnej ciszy, czy babka słyszy? Jak pod podłogą harcują myszy! (kto z Was już nuci? 
Kiedy byłam młodsza, miałam też problemy z lunatykowaniem. Pewnego roku przez sen uszkodziłam tacie bark, bo próbowałam go przesunąć, kiedy stanął mi na drodze do poszukiwania Świętego Mikołaja (miałam z 10 lat).
Nie lubię smażonego karpia (jak pewnie większość z Was, ta ryba nie ma szczęścia do zwolenników).
Kocham za to kompot z suszu, o czym pisałam już tutaj.
Umiem zagrać „Lulajże Jezuniu” na flecie. Prostym. Drewnianym. Tym, który jest zmorą uczniów i strasznie piszczy.
I inne kolędy na pianinie, bo przez 3 lata uczyłam się gry na tym instrumencie. Wciąż jeszcze umiem czytać nuty, ale granie zdarza mi się bardzo.
W moim domu prezenty można rozpakować po wigilijnej kolacji. Co w dzieciństwie oznaczało, że pytania o to, czy można, były już przy barszczu z uszkami. Obecnie też ciężko mi wytrzymać do końca kolacji wigilijnej 
Kompletnie nie umiem pakować prezentów świątecznych. W stopniu katastrofalnym po prostu. Patrzę na te wszystkie tutoriale i zdjęcia bloga na Facebooku, na gwiazdki, gałązki, papiery, wstążki. I to wszystko jest przepiękne. Ale pewnie prędzej Krystyna Pawłowicz nauczy się, że nie mówi się „wziąść” niż ja zapakuję porządnie prezent.
Dlatego często moje prezenty oddaję do pakowanie siostrze…
Uwielbiam zagraniczne piosenki świąteczne. „Last Christmas” zaczynam słuchać mniej więcej w październiku. Jednak od wersji Wham wolę tę:
Marzę o obciachowym, gwiazdkowym swetrze. I jakoś tak się składa, że co roku zapominam go kupić, bo grudzień znika mi w mgnieniu oka. Ale pragnienie jest podobnie wielkie do tego z dzieciństwa, kiedy chciałam dywan z ulicami i planem miasta.
Nie liczą się święta bez selfie. Zdjęcia zdjęciami, ale selfie musi być 

To moje ulubione święta w roku. Uwielbiam Gwiazdkę, czas z rodziną i absolutnie przeszczęśliwą atmosferę. Dlatego już nie mogę doczekać się przyjazdu do rodzinnego miasta (jeszcze kilka godzin!).

Jeszcze kilka lat temu zupełnie nie umiałam składać życzeń. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie nic więcej niż „Zdrowia, szczęścia, pomyślności” niezależnie od okazji. Przeszło, ale mam nadzieję, że bliskim zapas życzonego zdrowia załatwiłam na całe stulecia.
A na koniec chciałam Wam życzyć, żebyście też mieli jak najwięcej radości z bożonarodzeniowego czasu. Spędźcie te Święta tak, jak lubicie najbardziej – bez przymuszania się do czegokolwiek, bez stresu, z uśmiechem na ustach i ciepłem w serduchu. Wesołych Świąt!
Artykuł 17 świątecznych faktów o mnie pochodzi z serwisu Blog o prawie samych przyjemnościach.