Taka myśl przemknęła mi wczoraj przez głowę po tym jak dwie koleżanki, które mnie wczoraj odwiedziły spróbowawszy moich blinów i kotletów z płatków owsianych i groszku zgodnie stwierdziły, że w życiu nie jadły nic tak dobrego i że jestem bardzo pomysłowa w tworzeniu pyszności z najprostszych rzeczy. O ile same pomysły nie były do końca moje, bo wykreowała je moja wyobraźnia po przeczytaniu setek przepisów na wegetariańskich blogach kulinarnych (kocham je namiętnie!), to sama myśl, że mogłabym spędzać czas w domu, zajmując się chociażby pichceniem dla rodziny i przyjaciół, spodobała mi się i to bardzo. Gdyby tylko nie trzeba było jeszcze jakoś zarabiać, chociażby na produkty do tworzenia tych smakołyków... Ale zawsze mogę sobie znaleźć bogatego męża ;)
Wczoraj w końcu kupiłam blender i pierwsze, co zrobiłam, to pasta do kanapek z sałaty i groszku. Tak, groszek rządzi, bo dawno go u mnie nie było, a jak coś już się pojawi, to zazwyczaj jem to potem w kółko - jestem raczej stała w uczuciach :) Świetna sprawa ten blender, takie niby proste urządzenie, a wiele zmienia. Bo zrobiłam tę pastę z cebulką i w smaku czuć ją świetnie, a całość jest taka gładka, lekka. I zielona! :D
A dzisiaj jak tylko wstałam, poczułam potrzeby, żeby zrobić smaczne i pożywne śniadanie; zazwyczaj z rana jestem strasznie głodna! Tak więc zmiksowałam resztę groszku z przyprawami, dodałam mąkę gryczaną i usmażyłam kotleciki. A potem w chlebek, z obu stron sałata... ta-da!
Miłego, słonecznego dnia! :)