To idealne wykorzystanie pozostałych po obiedzie ziemniaków znane mi jest od dziecka, wszakże kopytka pojawiały się często na rodzinnym stole. Delikatne kluseczki cięte na ukos, czyli właśnie na szagę, są moim niezapomnianym smakiem dawnych lat. W dzisiejszej odsłonie wzbogacone są o cenną marchewkę, czyli mój ukochany "chrupak" do pracy. Dlaczego "cenną"? Marchew to prawdziwa skarbnica witamin z grupy ADEK, czyli tych, które rozpuszczają się w tłuszczu. Co za tym idzie, nie pomijajmy dodatku tłuszczu w potrawie, jest go niewiele, a dzięki niemu nasz organizm przetworzy prowitaminę A, wzmacniając nasz wzrok i cerę.
- ~4szt. ugotowanych ziemniaków (u mnie wyszło ok. 0.7kg)
- niecała szklanka mąki
- łyżka mąki ziemniaczanej
- opcjonalnie: ~1.5 łyżki kaszy mannej
- ~4szt. Marwitek
- 1.5 łyżeczki soku pomidorowego - opcjonalnie
- łyżka oliwy/oleju - do gotującej się wody
- sól, pieprz - do smaku
Ziemniaki zagniatamy na gładką masę. Marwitki blendujemy z sokiem pomidorowym na jednolitą pastę - jeśli nasz blender nie radzi sobie z surową marchwią, możemy ją lekko podgotować (najlepiej na parze). W garnku zagotowujemy wodę ze szczyptą soli, aby ciasto nie musiało później czekać - te ziemniaczane dosyć szybko rzedną, dlatego nie należy zwlekać przy produkcji, ani zostawiać ciasta "na później". Ziemniaki łączymy z marchewkową masą, w razie potrzeby dodajemy kaszę manną, aby lekko zbić ciasto. Nożem dzielimy nasz twór na trzy części, jedną odsuwamy i w jej miejsce wsypujemy mąki, po czym uzupełniamy brakującym kawałkiem ziemniaczanej masy i wyrabiamy dość zwarte, choć nieco klejące ciasto wraz z pieprzem i solą. Na podsypanej mąką stolnicy formujemy rulon, lekko spłaszczamy nożem i tniemy na skos w drobne kluseczki. Kopytka gotujemy we wrzącej wodzie z dodatkiem oleju do 1-2 minut od czasu ich wypłynięcia, przecedzamy i serwujemy.