W powietrzu czuć już zapach jesieni, liście przybierają barwę miedzi i złota, a na przydrożnym straganku zalotnie spoglądała na mnie dynia. Jak tu nie ulec jej urokowi? Z racji, że na dworze robi się zimno i deszczowo, a po joggingu miałam ochotę na coś ciepłego, postanowiłam wykorzystać to, co pozostało mi po wczorajszym obiedzie i upichcić coś pysznego. Padło na placuszki, bo przy okazji mogłam spróbować pysznego truskawkowego dżemu roboty mojej sąsiadki. Te małe okrągłe cudeńka są puszyste i sycące, posmakowały nawet mojej siostrze, która nie przepada za dynią.
- ~200g zblendowanej, ugotowanej dyni
- ~100g ugotowanego ryżu (u mnie basmati)
- szklanka mleka roślinnego (u mnie sojowe)
- 200g mąki (u mnie 1:1 mąka pszenna i mąka 3 ziarna)
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 solidne łyżki oleju kokosowego
- szczypta soli
- łyżka cukru trzcinowego (można dodać więcej, według uznania)
Ryż blendujemy na gładką papkę wraz z odrobinką mleka, mieszamy z dynią. W osobnej misce przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia (dzięki temu napowietrzymy suche składniki i pozbędziemy się ewentualnych zanieczyszczeń). Wszystkie składniki łączymy i miksujemy do uzyskania gęstej, gładkiej masy. W razie potrzeby możemy dodać więcej mąki lub mleka, tak, aby konsystencją ciasto przypominało gęstą śmietanę. Następnie dajemy całości odpocząć przynajmniej 5 minut, a później smażymy małe placuszki z obu stron po ok. 1-2 minuty. Gotowe!