Dzisiejszy post będzie raczej luźny, dopiero co skończyłam moją piękną czarną (kawę),
a później zblendowałam orzeszki na masło orzechowe. Jestem naprawdę ogromnym fanem tego przysmaku, dlatego ciężko mi się zadowolić taką ilością, jak inni - u mnie nigdy na łyżeczce się nie kończy i bywa, że jest to niestety zapalnik od granatu w moim łasuchowaniu. Właśnie dlatego zdecydowałam się na domową produkcję, w której nie znajdę żadnych niepożądanych składników, w tym oleju palmowego. Gorąco wam polecam, wykonanie jest banalnie łatwe, często też wychodzi taniej, niżeli gotowe substytuty.
Orzechy, choć niepozorne, kryją w sobie bogactwo witamin i minerałów. Nie bez powodu ich mieszankę nazwano studencką - dodają energii, sycą i pomagają się skoncentrować. Za sporą kalorycznością kryje się duża dawka tłuszczów - na szczęście tych zdrowszych, korzystnie wpływających na nasz organizm,
bo w dużej mierze są pod postacią kwasów jedno- i wielonienasyconych. W dodatku ich wysoka zawartość witamin z grupy B i E korzystnie wpływa na pracę układu nerwowego, krążenia i kondycję skóry.
Także na zdrowie, garstka orzechów zamiast batonika od czasu do czasu
nie zaszkodzi :)