Zupa klopsowa, tak nazywała ją moja babcia i tak zostało, jest zupą z mojego dzieciństwa,
pamiętam, że babcia gotowała ją bardzo często.
Jak dorosłam to też chciałam taką zupę ugotować, ale odtworzenie tamtego smaku trochę trwało.
No cóż, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Po wielu próbach udało mi się odtworzyć smak tamtej zupy.
Bywała na naszym stole równie często jak kiedyś kiedy żyła moja babcia.
Jednak po odstawieniu warzyw skrobiowych i nabiału wszystko się pozmieniało,
ziemniaki nie wchodziły w grę, a i śmietana do zabielania odeszła w zapomnienie,
więc ugotowałam zupę bez tych składników, za to z większą ilością marchewki,
a śmietanę zamieniłam na mleko kokosowe.
Myślę, że efekt końcowy jest zadowalający.
Pyszna, lekko strawna z charakterystycznym słodko - kwaśnym smakiem.
Składniki:
1 kg mięsa mielonego wieprzowego
2 jajka
pęczek młodej włoszczyzny
pęczek młodej marchewki
3 liście laurowe
6-8 kulek ziela angielskiego
pęczek koperku
sól, pieprz, kwas l-askorbinowy, syrop klonowy
mleko kokosowe do zabielenia
łyżka masła klarowanego
Wykonanie:
Do dużego gara (u mnie o poj. ok. 5 l.) wlałam wody do połowy wysokości.
Włoszczyznę i marchewkę porządnie umyłam i drobno pokroiłam,
przełożyłam do garnka z wodą, osoliłam, dołożyłam liście laurowe,
ziele angielskie i doprowadziłam do wrzenia.
Koperek posiekałam.
W czasie oczekiwania na zagotowanie się wywaru wymieszałam
w misce mięso, jajka i połowę koperku.
Dodałam sól i pieprz do smaku.
Z mięsnej masy lepiłam małe kulki i wkładałam na wrzący wywar.
Uzupełniłam jeszcze wodą, ale nie za dużo, bo my lubimy gęste zupy.
Gotowałam ok. 1,5 godziny.
Doprawiłam do smaku solą, pieprzem, kwaskiem i syropem klonowym.
Zupa musi być delikatnie słodko-kwaśna.
Zabieliłam mlekiem kokosowym, a dla lepszego smaku dodałam łyżkę masła klarowanego.
Pozostały koperek można bezpośrednio dodać na talerze,
lub tak jak ja zrobiłam do garnka do wyłączonej już zupy, tuż przed podaniem.
Z takiej ilości mam obiad na dwa dni dla 4 osób.
Gotowe:)))