Na początku miesiąca (
TUTAJ) pokazywałam Wam girlandę, która zawisła pod sufitem z okazji urodzin Małego Johna. Powstała właściwie spontanicznie, z początku zupełnie niepowiązana z jakąś konkretną okazją, ot, miałam ścinki (postanowiłam wykorzystać arkusz pozostały po wycięciu pojemniczków od SNUG.STUDIO - kawałek dobrego, sztywnego kredowego papieru; pojemniczki zobaczyć możecie
TUTAJ) i uparłam się, że wyrzucać ich nie będę, a spróbuję wykorzystać.
Zerwałam się wówczas z kanapy, szybkim ruchem uwolniłam maszynę do szycia z futerału i przystąpiłam do pracy. Poszło szybko i sprawnie, aż się zdziwiłam - taka to łatwizna.
Będą potrzebne:
- ścinki lub dowolne kształty z kartonu, brystolu, cienkiej pianki (folii piankowej; pozostałej np. po robieniu
czapeczek imprezowych) lub skrawki materiału
- maszyna do szycia (z nićmi w pakiecie, oczywiście ;))
- bez maszyny tytułowe pojęcie "na szybko" zupełnie traci rację bytu ;) - nożyczki
Wykonanie:
Ponieważ dysponowałam po części użytym arkuszem A4 sztywnego papieru kredowego (z jednej strony czarny, z drugiej biały), poszczególnym elementom girlandy postanowiłam nadać kształt dość przypadkowych trójkątów. Chciałam przede wszystkim sprawdzić pomysł, nie zależało mi na tym, by każda cząstka była idealnym - bliźniaczym wręcz - odbiciem pozostałych.
Włączyłam maszynę do szycia, obie nitki nieco pociągnęłam, by nie zaczynać szycia za szybko - przyda się luźna końcówka do mocowania gotowej już girlandy.
Kupkę ze ścinkami ustawiłam blisko, by mieć ją pod ręką, część nałożyłam na miseczkę z dłoni i na bieżąco kładłam przy stopce. Maszyna sama "wciągała" trójkąty, wszystko szło ekspresowo. Trójkącik za trójkącikiem, aż wyczerpały się zapasy...
Na końcu również zostawiłam dłuższy kawałek nici - ponownie przygotowany do mocowania.
Gotowe!