Na początku budowlaniec stworzył podłogę, ściany i sufity. A łazienka była niekształtna i wytapetowana.
I wtedy przybyli pierwsi właściciele, i rzekli: Niech staną się kafelki! I stały się one, pokryły ściany wszystkie i całą podłogę. I ciemność była, jak w głębinach oceanu. I rzekli pierwsi właściciele: Niech stanie się obudowa ze styropianu oraz cztery punktowe słońca! I stały się one, rozproszyły światło, a cień omiótł poszczególne kąty. I ciemność była, jak w głębinach oceanu, a duch esteta unosił się poniżej sufitu i rozemocjonowany recytował coś po łacinie.
I przybyli nowi właściciele. I rzekła Pani: Niech stanie się światłość. I stała się światłość. I widzieli oni, że światłość była dobra.
Gdyby pokusić się o stworzenie Księgi Rodzaju Łazienkowego - taką swoistą Księgę Umarłych Starych Pomieszczeń, w której notowałoby się postępy prac remontowych, opisywałoby się przeprowadzaną metamorfozę, historia naszego domowego SPA w telegraficznym skrócie prezentowałaby się jak w powyższej parafrazie tekstu biblijnego.
W pierwszej części projektu "ŁAZIENKA" opowiadałam o wrażeniu, jakie wywarły na mnie ciemne, turkusowe kafelki położone przez poprzednich właścicieli na całej powierzchni ścian: skojarzenie z grobowcem, dopiero po chwili (co było wyraźną i upartą próbą nadania im najmniejszego chociaż sensu) z głębią oceanu. Dlaczego nie chcieliśmy robić remontu łazienki? Koszty. To pomieszczenie jako jedyne miało wymienioną instalację elektryczną - reszta mieszkania posiadała starą. Remontowaliśmy więc w mieszkaniu wszystko (poza zmianą podłóg i okien - teraz trochę tego żałuję) - łazienka jako kolejny punkt przygniotłaby nas finansowo.
Opowiedzieć - opowiedziałam. Ale nie pokazałam, jak to nasze "dno oceanu" wygląda(ło). Otóż, ekhm, ta-dam!*:
(* Nie należy regulować odbiorników - to z łazienką coś nie gra, nie z Twoim monitorem!)
 |
PS. Tak, tak, rozgwiazda wsunięta zawadiacko za uchwyt szafki miała powiększyć złudzenie przebywania w morskiej toni... Cóż. Nie bardzo wyszło. Sorry, Winnetou. |
Po sześciu latach mój wewnętrzny esteta wreszcie się zbuntował, wstał (rozrywając koszulę i przewracając krzesło) i rzucił pełne pasji: "Veto!" Zapowiedź wymiany pionów kanalizacyjnych przez spółdzielnię tylko przyspieszyła metamorfozę łazienki, była przysłowiowym gwoździem do trumny starej wersji tego pomieszczenia - znienawidzonej głębi oceanu, gdzie nie uświadczysz barwnych raf koralowych, złocistego piasku czy błazenków plamistych szukających potomstwa, za to w najmniej oczekiwanym momencie natkniesz się na Anglerfisha, Hatchetfisha (niemal rybną wersję zombie), w najlepszym razie Blobfisha (rybnego bossa mafii nienawidzącego solarium)*.
(* Jeśli czytasz ten post wieczorem, nie polecam sprawdzać w albumie wujaszka Google wspomnianych gatunków.)
Po tym jak przyszła do nas ekipa wymieniać rury, nastał pogrom. I choć łazienka broniła się wszelkimi znanymi jej metodami (zrzucała nam na głowy styropianową konstrukcję, metalowe belki i gwoździe, brudziła farbą, dusiła pyłem, rozcinała skórę kantem uszkodzonej umywalki), nadszedł jej kres. Biada ci, o grobowa łazienko, poroniony pomyśle chorej wyobraźni!
Poniżej załączam plan egzekucji łazienki 2.0 (1.0 to opcja "deweloperska", tapetowana, przypadająca na malownicze lata 60-te i 70-te ubiegłego wieku):
1. Demontaż obudowy styropianowej, która niczym popcorn sypie się, kruszy, trzeszczy i nie spełnia swojego podstawowego zadania (obudowa szpeci zamiast Wyglądać, a popcorn do filmu kończy się na reklamach).
2. Pokrycie płytek grubą warstwą ziem... tfu! farby. Białej. Tym samym pozbycie się idei pływania w głębi oceanu, metaforycznej podróży w głąb siebie, kiedy to w egipskich ciemnościach człowiek może pokusić się o rachunek sumienia tudzież podróż transcendentalną.
3. Wymiana srebrnych, plastikowych uchwytów do szafek (penetrujących wodne tonie niczym połyskujące śledzie).
4. Wyłożenie podłogi wykładziną PCV.
+ kilka zmian kosmetycznych, niezaznaczonych w ogólnym planie uśmiercania
Cennik usług pogrzebowych pojawi się w kolejnym wpisie z cyklu, przy okazji wspomnień dotyczących zmarłej oraz szczegółowego opisu ceremonii pogrzebowych (czyt. wcielania metamorfozy łazienki w życie).
Jakiś czas temu wdrożyłam zmiany w życie. Dostałam nawet maryjne błogosławieństwo - jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej!
do tej pory w projekcie "ŁAZIENKA":