Podobno wszystko ma swoje granice. Cierpliwość do teściowej, męża, konkubenta i debilizmu tego świata. Podobno również, ludzie doprowadzeni do granic cierpliwości albo popełniają morderstwa z zimną krwią, albo idą na wódkę, albo, jaka ja, używają słów powszechnie uważanych za obraźliwe i próbują dalej. Jednak miłość do jedzenia chyba nie ma granic? Ile razy mieliście tak, że pojawia się wasz ulubiony składnik, to mimo tego, że macie po kokardy i ulewa wam się uszami, to mimo tego dopychacie? Niektórzy nazywają to obżarstwem, ja nazywam to bezwarunkową miłością. Niestety żyjemy w kraju, w którym przez cały rok nie mamy dostępu do bogactwa warzyw i owoców. Owszem niby są, ale w smaku i cenach wołających o pomstę do nieba, a umówmy się, że cały rok na marchewkach i smutnych pomarańczach, nie jest fajny, to jak pojawiają się moje ukochane szparagi, truskawki i pachnące pomidory to tracę samokontrolę. Nie inaczej będzie dzisiaj. Szparagi jeszcze są. Więc klasyka. Szparagi, jajko w koszulce, sos holenderski i bekon. Przy okazji tego przepisu odkryłam, że cały stres związany z sosem holenderskim został zniwelowany przez niejaką Delię Smith, angielski odpowiednik Marthy Stewart i sposób, w jaki ona robi sos holenderski, polecam serdecznie. Sos niestety, jak i całe danie, nie są przyjazne dla diety. Ale raz warto spróbować!
Potrzebujemy
Pęczek zielonych szparagów
kilka plastrów bekonu lub dobry boczek
jajka
masło do smażenia szparagów
sól i pieprz
Na sos holenderski:
¾ kostki masła
sok z jednej, dużej cytryny
4 żółtka
sól, pieprz
Szparagi pozbawiamy twardych końcówek i smażymy około 10 min na maśle. W piekarniku rozgrzanym do 220 stopni pieczemy bekon lub boczek. Ja rozkładam plastry na papierze do pieczenia i piekę do momentu aż będzie chrupki. Robimy jajka w koszulce. Jeśli boicie się, że wam nie wyjdą, to zróbcie jajko sadzone lub miseczkę wyłóżcie folią spożywczą, robiąc zagłębienie i zostawiając sporo folii na brzegach, w zagłębienie wbijcie jajko, zawiążcie brzegi i taki pakunek wsadźcie na kilka minut do gotującej się wody (4-5 minut lub dłużej, jeśli lubicie bardziej ścięte). Podstawy dania mamy zrobione i zabieramy się za sos. Sos holenderski to połączenie żółtek, masła, złamane kwasowością. Trzeba ubijać żółtka, pilnować, żeby się nie zważyło, dodawać octu lub białego wina i ogólnie można dostać apopleksji. Jak mam czas to robię ortodoksyjny sos, jak sztuka nakazuje. Jednak są momenty, że chciałabym na szybko i wtedy zadek. Jednak wspomniana już Delia, lubi ułatwiać ludziom życie. Sos robiony według jej wskazówek jest świetny. Może ciut mniej aksamitny, ale do szparagów, bekonu i jajka w sam raz. W zrobieniu sosu pomógł mi robot planetarny, ale zwykły mikser też wystarczy. Żółtka ubijam na puszystą pianę, w garnku rozpuszczam masło i jak zacznie się pienić dodaję do niego sok z cytryny, mieszam. Nie przerywając ubijania dodaję gorące masło do żółtek, dodajemy po kropelce, cienkim strumykiem, żeby jajka się nie ścięły. Po dodaniu całości masła, ubijam jeszcze przez moment. Doprawiam solą i pieprzem.
Na talerzu układamy szparagi, jajko, boczek i polewamy sosem i zapominamy o diecie. Raz w roku, przy sezonie szparagowym – można!
Post Szparagi z jajkiem, sosem holenderskim i bekonem pojawił się poraz pierwszy w LADY KITCHEN.