Pasta jajeczna zawsze kojarzyła mi się z przedszkolem i strasznie smutnym jedzeniem. Konkurował z nią tylko szpinak o kolorze i konsystencji kaczej kupy. Moja mama też nas nie oszczędzała, jeśli chodzi o pastę. Uznała, że to chyba jedyny sposób, żeby wmusić w nas ser biały. Na szczęście potem jej przeszło i przestała nas raczyć takimi wynalazkami.
Z biegiem czasu zmienia się wszystko – upodobania, waga ciała, trądzik znika i odkrywamy, że to, co dawała nam mama było całkiem spoko, a przedszkola nie karmią już kaczą kupą. Podejmujemy męskie decyzje, próbujemy zjeść szpinak, jajka w sosie chrzanowym i zupy mleczne. Nagle okazuje się, że to wcale nie jest takie niedobre i nie wyrywa zębów podczas jedzenia.
Bardzo długo przekonywałam się do pasty jajecznej, dopiero jak zaczęłam sama gotować i moja świadomość kulinarna wyszła poza podstawy, stworzyłam swoją idealną pastę jajeczną. Spróbujcie, może przekonacie największego niejadka, może to będzie tym razem wasz sposób, żeby nakarmić kogoś białym serem.
Potrzebujemy:
- 400 g białego sera półtłustego
- 7 jajek ugotowanych na twardo
- dwa pęczki szczypiorku
- 2 pęczki rzodkiewki
- ½ pęczka koperku
- pęczek cebulki dymki (razem z białą częścią)
- ½ szklanki gęstej, kwaśnej śmietany
- 2 łyżki majonezu
- 4 łyżki startego na drobnych oczkach sera żółtego
- sól, pieprz.
Ser rozgniatamy widelcem, nie róbcie tego blenderem, niech to będzie miało fajną konsystencję, a nie jak papka dla niemowlaków. Do rozgniecionego sera dodajemy drobno pokrojone rzodkiewki, szczypiorek, koperek, dymkę razem z cebulkami. Jajka ścieramy w całości na grubych oczkach tarki i dodajemy do sera. Dokładamy ser żółty, śmietanę i majonez. Doprawiamy solą i sporą ilością pieprzu. Jeśli „za suche”, dodajemy śmietany.
Pasta w żadnym miejscu nie jest dietetyczna, ale cholernie dobrze smakuje ze świeżym chlebem, więc warto grzeszyć!
Post Najlepsza pasta jajeczna pojawił się poraz pierwszy w LADY KITCHEN.