Kochani,
Postanowiliśmy dziś wybrać się na uroczystą kolację z okazji szóstej rocznicy ślubu. Z kolacji zrobił się obiad. Ostatnimi czasy – 28 tydzień ciąży – niestety przesypiam może z 1/3 nocy, o wielokrotnych wizytach w łazience nawet nie chce wspominać; stąd decyzja, aby jednak wybrać się o wcześniejszej porze. Nie chciałam zasnąć w jej trakcie dla dobra wszystkich :P
To była nasza pierwsza kolacja rocznicowa, podczas której zarówno ja, jak i mój mąż zrezygnowaliśmy z alkoholu. Oczywiście proponowałam Krzysiowi, że chętnie poprowadzę w drodze powrotnej, jednak mój mąż postanowił dotrzymać mi „bezalkoholowo” towarzystwa :)
Na kolację ubrałam szpilki, a że przez ostatnie sześć miesięcy ciąży ze szpilek zrezygnowałam w 100% jakież było moje zaskoczenie, gdy żadne już na mnie nie pasowały! Na szczęście znalazła się jedna para, która pasowała „na styk”. Oczywiście ubrałam je przed wejściem do restauracji, a zdjęłam zaraz po wyjściu z niej – taka jestem cwana :DZdecydowaliśmy się odwiedzić cudowną restaurację w Gdyni –Tłustą Kaczkę, wiele o niej słyszeliśmy, zarówno od znajomych jak i z wszelakich relacji w Internecie – zawsze pozytywnych, nawet bardzo. Mieliśmy szczęście być obsługiwani przez przesympatycznego Pana Kelnera – jakość jego obsługi była na najwyższym poziomie, czego nie można powiedzieć o osobach pracujących w innych restauracjach. Dobry kelner to prawdziwa wizytówka restauracji, świadcząca o jej jakości – bez dwóch zdań.
Zdecydowałam się zamówić kaczkę :) Moje danie opiszę pod zdjęciem. Mój najkochańszy mąż zdecydował się na rybę. Niestety nie pamiętam dokładnie wszystkich cudownych składników w poniższych daniach, a raczej pięknych ich nazw z menu, ale postaram się nic nie pominąć.
Po złożeniu zamówienia mogliśmy skosztować kilku fantastycznych „czekadełek” z pieczonym na miejscu chlebkiem. Nie muszę mówić, że wszystko było pyszne. Do wyboru były marynowane buraki, marchewka, czerwona i biała cebulka, ogóreczki i smalec :) A i oczywiście przepyszny pasztet pokrojony w kwadraciki.
Na przystawkę zamówiłam zupę krem z zielonego groszku z pulpecikami rybnymi, grzaneczkami i prawdziwy świeżym groszkiem, który dodawał zupie tzw. „kropkę nad i” lub był „wisienką na torcie”. Zupa podana była w osobnym naczynku.Oto efekt końcowy – nadal kulinarne dzieło sztuki :)
Krzyś zamówił grasicę z kurkami i boskim sosem – dzisiejsza przystawka spoza karty.Moim genialnym daniem głównym była oczywiście kaczka z pieczonymi ziemniaczkami, buraczkami z żurawinką :) Kaczka 12h gotowała się metodą sous-vide, a potem była pieczona. Moi drodzy niebo w gębie – po prostu nic dodać, nic ująć. Krzyś zdecydował się na rybę (starałam się ale niestety nie pamiętam nazwy, gdyż to danie również było spoza karty). Śmieszna była nasza rozmowa. Krzyś jedząc zielone warzywo z swojego dania powiedział, że bardzo smakuje mu por, ja na to widząc co je uznałam, że to raczej rabarbar. A po spróbowaniu okazało się, że to seler naciowy :DByło wspaniale, mega smacznie, miło, sympatycznie :) Wspaniałe miejsce na rocznicę i nie tylko :)
Do następnego :*