Kolekcjonuję serniki. Pieczone w kąpieli wodnej, która gwarantuje im nieskazitelną biel. Orzeźwiane chłodem w celu stężenia. Barwione jagodami albo czekoladą. Z kąpiącymi się w nim rodzynkami, migdałami, orzechami. Każda wersja mi odpowiada, bo jestem sernikową fanką absolutną.
Ten wakacyjny sernik jest najzwyklejszy. Jedynym jego urozmaiceniem są maliny gęsto ułożone na wierzchu. Czasem jest tak, że przerost burzy formę. Mój sernik na szczęście nie uległ takiej pokusie. Dlatego Wam go polecam.
Składniki:
na trotownicę 22 cm
- 800 sera 3 razy zmielonego – użyłam gotowego z Wielunia
- 3/4 szklanki cukru
- 4 duże jajka
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- łyżeczka ekstraktu z wanilli
- sok z połowy cytryny
- szczytpa solu
- 150 g herbatników
- 80 g masła
- szklanka malin i liście mięty oraz opcjonalnie cukier puder do dekoracji
Herbatniki rozdrobnić w blenderze/malakserze na puch. Masło roztopić i wymieszać z pokruszonymi herbatnikami. Powstałą masą wykleić dno tortownicy. Białka oddzielić od żółtek. Białka z solą ubić na sztywną pianę. Żółtka połączyć z cukrem i utrzeć, tak by powstał puszysty krem,a cukier był niewyczuwalny w dotyku. Dodać mąkę ziemniaczaną, sok z cytryny oraz wanilię. Lekko ubić, do połączenia składników. Do masy stopniowo dodawać ser, za każdym razem dobrze go wmieszać w powstające ciasto – można mikserem na niedużych obrotach. Na końcu do masy serowej dodać pianę z białek i delikatnie ją połączyć z nią, uważając, by nie straciła swojej puszystości. Piekarnik nagrzać do 175 stopni. Ciasto przelać do wyłożonej herbatnikami tortownicy i piec około 40-45 minut. Po upieczeniu zostawić do ostygnięcia, potem najlepiej sernikowi zrobi kilka godzin w lodówce.
Zimny sernik posypać obficie malinami i miętą.