Biała pavlova, jak to kobieta, skłonna jest do metamorfozy. Lubi zmiany i dobrze jej w kreacjach rozmaitych. Klasyka pavlovej odpowiada niezmiennie, ale, gdy trzeba, stać ją także na odrobinę szaleństwa. Pasują jej błyskotki, więc karmelowe odzienie przywdziała bez kaprysów. Muśnięta rozgrzanym cukrem zrobiła się strojna natychmiast i taka jakaś dostojniejsza. Do tego nieco złota, któremu żadna dama się nie oprze i jest elegancja na poziomie paryskich wybiegów.
Biała pavlova bez względu na okoliczności, nigdy nie zawiedzie. Dobrze skrojona, w domowej wersji robi wrażenie. Achy i ochy wykrzykiwane nieśmiało nawet przez tych, co niby nie lubią słodyczy – gwarantowane. Sekretów udanej kreacji jest kilka. Jeśli je zapamiętacie, pavlova się uda na pewno:
- dobrej jakości białka – mogą być prosto z lodówki, choć ja wolę używać tych w temperaturze pokojowej – krócej się ubijają
- czysta miska, w której są ubijane białka- najlepiej tuż przed ubijaniem, przetrzeć ją ściereczką nasączoną sokiem z cytryny lub octem
- miska najlepiej, by była matalowa lub szklana, na plastikowej szybciej osiada tłuszcz, którego białka nie lubią
- białka muszą być idealnie oddzielone od żółtek, nawet najmniejszy dodatek żółtka może popsuć cały efekt
- białka ubijamy na silniejszych obrotach miksera do czasu aż powstanie lśniąca, nie oddzielająca się od siebie masa. Gdy białka zaczną się rozwarstwiać, oznacza to, że są „przebite” i nie dadzą się uformować
- drobny cukier kryształ, a nie cukier puder – bardzo powoli i w takiej ilości, jak podany, dodawany do białek. Cukier jest gwarancją sukcesu. Przy wsypywaniu cukru, zmniejszamy obroty miksera i ubijamy do czasu, gdy cukier nie będzie wyczuwalny w masie – najlepiej sprawdzić rozcierając odrobinę kremu między palcami.
- palvova bardziej się suszy niż piecze. Ważna jest więc niska temperatura – 100 -110 stopni. Można używać termoobiegu, ja wolę grzanie góra-dół i kontrolowanie, czy deser nie za bardzo się rumieni.
Powodzenia!
Składniki:
- 6 białek
- 300 g drobnego cukru
- szczypta soli
- płaska łyżka mąki ziemniaczanej
- łyżka soku z cytryny
Białka ubijamy z solą, gdy zaczną być sztywne i lśniące dodajemy powoli, łyżka po łyżce, cukier. W momencie, gdy cukier całkowicie połączy się z białkami, wyłączamy mikser i wsypujemy mąkę oraz sok z cytryny. Mieszamy delikatnie szpatułką. Masę bezową przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Formujemy okrągłe ciasto. Piekarnik nagrzewamy do 160 stopni i wstawiamy bezę. Po 10 minutach zmniejszamy temperaturę do 110 stopni i pieczemy przez 1,5 godziny. Po upieczeniu wyłączamy piekarnik i suszymy bezę do całkowitego ostygnięcia – najlepiej kilka godzin.
Krem:
- 500 ml śmietany 30%
- 5 łyżek domowego orange curd
- 2 pomarańcze
- pół szklanki pestek z granata
Śmietanę ubić na sztywny krem, a potem delikatnie wymieszać z orange curd. Krem przełożyć na upieczony blat bezowy. Pomarańcze obrać, pokroić i razem z pestkami garnata wysypać na krem.
Karmel:
- szklanka cukru
- łyżka soku z cytryny
- 2 łyżki wody
Do garnka wsypać wszystkie składniki i wymieszać dobrze. Garnek przełożyć na kuchenkę i podgrzewać na małym ogniu mieszając do czasu zagotowania. Potem karmel zostawić, bez mieszania, by cukier całkowicie się rozpuścił. Gdy zacznie nabierać bursztynowo-złotego koloru i będzie płynny oraz lśniący – zdjąć z ognia i natychmiast polać nim owoce na bezie.