Trudno w to uwierzyć, ale mija dziś 10 lat od czasu, gdy założyłam ten blog. Sama się dziwie, gdyż znana jestem z tego, że moje hobby to zwykle słomiany ogień - wielka fascynacja szybko się wypalająca i natychmiast zastępowana jakąś inną.
Dzięki temu blogowi zaczęłam współpracować z miesięcznikiem "Moje Gotowanie", dla którego przygotowuję już 43 artykuł z serii "Podróże ze smakiem" (właśnie policzyłam i też mnie zaskoczyła ta liczba). Tak blog, jak i publikacje zintensyfikowały znacznie moje zamiłowanie do podróży (krótkie podsumowanie tej pasji będzie w jednym z kolejnych wpisów).
Dziękuję moim wszystkim czytelnikom, że od czasu do czasu tu zaglądają. I tym, którzy towarzyszą mi od samego początku, i tym którzy dołączyli w ciągu tych 10 lat. Tym, którzy periodycznie sprawdzają, co u mnie w trawie piszczy i tym co wpadają po jeden przepis. Mam nadzieję, że wybaczą mi przestoje w publikacji postów (spowodowane, przyznam się bez bicia tak obowiązkami, jak i błogim leniuchowaniem). Dziś życie towarzyskie przeniosło się na społecznościowe portale i blogi stały się chyba trochę staromodne, a może nawet passé. Ja jednak jestem zwolenniczką tej prostej formy dzielenia się własną radosną twórczością i przy niej chwilowo pozostanę.
Blogowa rocznica zbiega się z moimi imieninami. Tradycyjnie więc musi być tort. Ten dzisiejszy może i wygląda niepozornie, ale cieszy się u nas w domu niezwykłym wzięciem. To ostatnio ulubiony tort mojego męża (powoli zdradza
Ambasadora, który okazuje się, że jest w pierwszej dziesiątce moich najpopularniejszych postów, kolejne zaskakujące odkrycie...). W zeszłym tygodniu kazał go sobie zrobić 2 razy (to miały być niby takie przedimieninowe testy ;)). Tort jest w dodatku banalnie prosty do zrobienia. Smacznego!

Tort kokosankowy z kremem Baileys
tortownica o średnicy 24-25 cm
Kokosanka:
3 białka
szczypta soli
150 g cukru
1 op cukru waniliowego
1 i 1/2 łyżeczki octu jabłkowego
1 i 1/2 łyżeczki skrobi kukurydzianej (maizeny) lub ziemniaczanej
50 g wiórków kokosowych
Krem:
400 g śmietanki kremówki
2 łyżki jasnego brązowego cukru
4 łyżki likieru Baileys
2 listki żelatyny (ok. 1 i 1/2 płaskiej łyżeczki żelatyny w proszku)*
Wierzch:
125 g borówek amerykańskich
125 g malin
Kokosanka:
Nagrzewamy piekarnik do 120ºC na termoobiegu. Spieniamy białka ze szczyptą soli. Stopniowo dodajemy cukier i cukier waniliowy ubijając na szybkich obrotach aż białka będą sztywne i nie będzie czuć kryształków cukru. Dodajemy ocet i skrobię, jeszcze chwilę ubijamy. Wyłączmy mikser i szpatułką od ciasta ostrożnie łączymy białka z kokosem. Wykładamy do wyłożonej lekko natłuszczonym papierem do pieczenia tortownicy i pieczemy przez ok. 1 i 1/2 godziny, zostawiając następnie w wyłączonym zamkniętym piekarniku do całkowitego wystudzenia (najlepiej zrobić kokosankę wieczorem i zostawić w piekarniku na noc).
Krem i wierzch:
Listki żelatyny moczymy w zimnej wodzie aż zmiękną (jeśli używamy żelatyny w proszku zalewamy ją 2-3 łyżkami wody i zostawiamy do napęcznienia). Odsączamy z wody i razem z 2 łyżkami wody rozpuszczamy na minimalnym ogniu. Dolewamy do żelatyny likier Baileys. Kremówkę ubijamy z cukrem na sztywno, dodajemy do niej Baileys z żelatyną, ciągle ubijając. Wstawiamy krem na 20 min do lodówki (nie na dłużej, bo zbyt mocno zastygnie i nie będzie można go ładnie rozsmarować). Rozsmarowujemy na kokosance (robimy to w tortownicy) i układamy na wierzchu owoce. Wstawiamy do lodówki do zastygnięcia na minimum 6 godzin.
* mój 1 płatek żelatyny waży ok. 1,6g