Obraz Turynu byłby niepełny bez czekolady. To tu powstał Bicerin, najsłynniejszy czekoladowo-kawowy napój świata. Zapraszam do miejsca, w którym do dziś jest podawany w oryginalnej formie
Trudno w jakiś szczególny sposób wyróżniać włoskie regiony i miasta, namaszczając je stolicami produktów czy potraw, bo na każdej piędzi włoskiej ziemi jest coś ciekawego. Niemniej utarło się sądzić, że najlepsze szynki dojrzewają w Emilii Romanii, wzorcowe lody kręcą w Palermo a najprzedniejsze trufle zbierają w Piemoncie. To jednak podział mocno umowny, szczególnie dziś, kiedy każdy produkt da się przesłać w dowolne miejsce na świecie a nawet zreplikować go sobie w domu. Co prawda efekty takich działań najczęściej rozczarowują, ale to dlatego, że oryginał jest nierozerwalnie związany z miejscem, z którego się wywodzi. Dlatego tagliatelle z mięsnym sosem nigdzie nie smakuje tak jak w Bolonii, choćbyś nie wiem jak drogiego spaghetti nagotował sobie w domu, a ser z larwami nigdzie nie zapachnie tak pięknie jak na Sardynii, ba, odtwarzany we wsi pod Radomiem po prostu zaśmiardnie.Jeśli zatem próbować namaścić jakimś specjałem Turyn, po którym razem spacerujemy, to pewnie byłaby to czekolada, kawa i orzechy, a najlepiej wszystko w połączeniu. Rzecz jasna pierwsza na myśl przychodzi Nutella, a tuż za nią równie Ferrero Rocher, produkty, którym mimo zglobalizowania udało się zachować nienaganną klasę i dobrą jakość. Oba pochodzą z Piemontu i oba stanowią najprostszy skrót dla każdego, kto akurat zaparza sobie espresso i chciałby choć na chwilę wirtualnie przenieść się do Turynu.
Bicerin
Jednak ażeby Turynu doświadczyć realnie, należy bezwzględnie zasiąść w którejś z klasycznych turyńskich kawiarni. W poprzednim odcinku pisałem o dwóch, dziś kreślę słów kilka o kolejnej, której świat zawdzięcza wielki czekoladowo-kawowy specjał, Bicerin.
Al Bicerin
W 1763 roku przy Piazza Consolata, nieco na uboczu od głównych arterii starego Turynu, podwoje otworzył niewielki lokalik wyłożony ciemną boazerią i lustrami, ze skromnym barem, za którym ustawiono słoje z kolorowymi cukierkami i wypiekanymi na miejscu biscotti. Do dyspozycji gości oddano tu ledwo kilka marmurowych stolików rozstawionych wzdłuż przylegających do ścian skórzanych sof. Tak powstawał Al Bicerin, kawiarnia, która w niezmienionym stanie przetrwała zjednoczenie Włoch, wojenne zawieruchy i oparła się współczesnej globalizacji. Jej założyciele pewnie nawet nie przypuszczali, że ponad 250 lat później, stanę na jej progu, wezmę głęboki oddech, wejdę i zamówię najsłynniejszy czekoladowo-kawowy specjał świata. Proszę państwa, dwieście pięćdziesiąt lat!
Hrabia Cavour
Zająłem narożny stolik, przy którym zasiadał hrabia Cavour, sławny dziewiętnastowieczny arystokrata i polityk, uznawany dziś za jednego z ojców włoskiego zjednoczenia. Włosi uznają go też za ojca kawowo-czekoladowej mieszanki, która swoją nazwę wzięła od biccherino – małego, pękatego kieliszka, w którym jest podawana.
Al Bicerin – wnętrze
Oto zatem Bicerin, emblematyczna dla Turynu i najświetniejsza w świecie mieszanka gęstej czekolady, espresso i mlecznej pianki. Jak to często bywa w przypadku sławnych specjałów, także i wokół Bicerina toczy się spór, czy ten pierwszy rzeczywiście został podany w Al Bicerin czy może w innej turyńskiej kawiarni, Fiorio. Hrabia Cavour nie sporządzał sobie przecież Bicerina sam, a skoro tak, to mógł pijać go w obu miejscach naprzemiennie. Jeśli dawać wiarę, że to właśnie on jako pierwszy zażył takiej mieszanki, to przecież li tylko nazwa kawiarni, Al Bicerin, nie gwarantuje wcale, że pierwszy Bicerin podano właśnie tam, skoro lokal działa od 1763 roku a Cavour urodził się dopiero w roku 1810.
Bicerin
Bicerin podaje się w jednej z trzech form – jako espresso z mleczną pianką, espresso z czekoladą oraz espresso z czekoladą i mleczną pianką. Ja uraczyłem się pełną wersją, najpierw wzrokiem pieszcząc trzy fachowo ułożone warstwy, a następnie próbując Bicerina tak, jak każe tradycja, czyli zanurzając usta w kieliszku bez wcześniejszego mieszania. Tylko tak można poczuć wszystkie składowe napoju, które kolejno przelewają się jedwabiście przez lekko uchylone usta.
Najpierw mości się delikatna mleczna pianka, przez wielu profanów mylona ze śmietanką. Tymczasem koronę Bicerina musi stanowić mleczna pianka i to pianka nieprzypadkowa! Zbiera się ją skrupulatnie z naczynia bezpośrednio po spienianiu, aby uzyskać jej średnią fazę i taką dekoruje się gęstą gorącą czekoladę leniwie spoczywającą na narowistym espresso.
Al Bicerin – ciasteczka
Taką właśnie lekko napowietrzoną piankę zaprosiłem do ust w pierwszej kolejności. Następnie podążyła lepka czekolada, która bezwstydnie obnażyła swoje kakaowe precjoza na podniebieniu, aby na języku rozegrać swój misterny show. Na koniec wlało mi się oleiste espresso, które gwałtem wzięło delikatność mleka i nagle zagarnęło całą słodycz czekolady, pozostawiając po sobie tłustą goryczkę, którą jednak już po chwili na powrót spenetrowała rozpustna czekolada, przysłonięta wątłą mgiełką mlecznego woalu.
Otworzyłem oczy i doświadczenie z Bicerinem powtórzyłem jeszcze raz, łypiąc na starsze panie, których rozanielone lica sprawiały wrażenie, jakby właśnie spłynęło na nie coś, o czym dawno zapomniały oraz na młode dziewczęta o zaczerwienionych polikach, które klasycznej dobroci niewątpliwie doznawały po raz pierwszy.
Circolo dei Lettori
Pozostało mi tylko mlasnąć i przegryźć Baci di dama – Buziaki Damy, ciasteczko spoczywające na moim talerzyku tuż obok Bicerina. Powiadam wam, że to coś wspaniałego, swoista kwintesencja maślanej słodyczy zamknięta w kruchym paluszku! Różnych innych ciasteczek miałem jeszcze kilka, więc na Buziakach się nie skończyło. W kolejności chrupnąłem kukurydziane Paste di Meliga, ciasteczko orzechowe i kakaowe.
Circolo dei Lettori – wnętrze
Spotkanie z Bicerinem musiało się kiedyś zakończyć, ale cóż tam, czułem się doskonale przygotowany na wielką degustację rzemieślniczych czekolad z różnych zakątków świata, na którą właśnie się wybierałem, a którą poparto turyńskimi wermutami a przygotowano w zapierających dech w piersiach wnętrzach Circolo dei Lettori.
Degustacja czekolad
Próbowałem tam kilkunastu różnych rodzajów czekolad, z których wszystkie przygotowano ręcznie według klasycznych metod z ziaren rzadkich odmian kakaowca. W ustach mieszały mi się nuty owocowe, karmelowe i korzenne z Meksyku, Gwatemali i Hawajów, a prawdziwa biała czekolada wywarła na mnie piorunujące wrażenie – próbowałem takiej po raz pierwszy. Poszczególne próbki popijałem trzeba rodzajami wermutów: Vermouth di Torino, Barolo Chinato i Dopo Teatro.
Dobra, koniec tego pisania, czas na czekoladę. Gorącą!