Lubię takie hokus pokus. Ogólnie dziś gotowanie było dostosowane do konkretnych produktów. Do dzisiejszego posta załapał się arbuz, który przeleżakował w lodówce jakieś 3 dni. W drugiej potrawie, składnikiem do którego musiała dostosować się reszta produktów, była natka pietruszki. O tym jednak, dopiero jutro. Zaglądnijcie tutaj za paręnaście godzin. Arbuz i truskawki - do tego połączenia nie trzeba nikogo przekonywać. Dziś znowu zaczęły się moje "ulubione" temperatury i trzeba było machnąć coś na orzeźwienie. Tak jak pisałam na początku, arbuz już nie był pierwszej świeżości. Dokupiłam do niego niewielką ilość truskawek, dodałam parę innych pierdół, zmiksowałam i jest! Obecnie lemoniada chłodzi się w lodówce, czekamy więc.
Tak myślę... wódka by do tego pasowała... oj pasowałaby :).
Składniki:
1 kg arbuza (waga bez skóry)
400 g truskawek
600 ml wody mineralnej (ja użyłam gazowanej)
sok z dużej cytryny
1-2 łyżki miodu
parę liści mięty
parę kostek lodu
Truskawki myjemy i obieramy z szypułek, z arbuza pozbywamy się pestek. Truskawki i arbuza miksujemy w blenderze, przecieramy przez sito. Dodajemy do tego wodę, miód, sok z cytryny, dorzucamy parę liści mięty, kostki lodu i ewentualnie parę plasterków cytryny, dokładnie mieszamy. Jeżeli lemoniada jest za gęsta, dolejcie wody.