Nie no, to było tak dobre, że nie wiem jak mam Wam to napisać. Na początku miała być zwykła fasolka po bretońsku, potem wymyśliłam do tego kabanosy i paprykę. Na gotowaniu również się nie skończyło - musiałam całość jeszcze zapiec. Pierwsze podejście było tak udane, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia. Zdjęcie jest z drugiego podejścia, ale jakoś nie powala... zdjęcie oczywiście, nie podejście! Warunki do fotografowania były kiepskie, bardzo mi przykro. Pewnie przy kolejnym podejściu, post zostanie naprawiony. Nie lubię odwalać fuszerki, ale normalnie nie mogę się doczekać opublikowania tego przepisu.
My jadł, jadł, jadł i jadł. Po tekście: "pierwszy raz mam tak, że wolę iść do kuchni po dokładkę, niż po piwo", uwierzyłam :). No i co ja mam więcej dodać? Nic. Bierzcie się za gary i zróbcie tę fasolę koniecznie.
Składniki:
500 g fasoli (ja użyłam pięknego Jasia karłowatego)
300 g kabanosów wieprzowych
1 duża czerwona papryka
1 mała chili (lub duża - jak kto woli)
1 cebula
2 ząbki czosnku
500 ml passaty pomidorowej
4 ziela angielskie
2 liście laurowe
1 łyżka oregano
sól
Fasolę namaczamy na noc w wodzie, najlepiej żeby wody było dwa razy więcej niż fasoli. Na drugi dzień całość gotujemy 1,5 h pod przykryciem (w tej samej wodzie, w której się moczyła), z dodatkiem liści laurowych i ziela angielskiego, od czasu do czasu można ściągnąć szumowiny z powierzchni. W razie potrzeby, można dolać wody. Kabanosy kroimy w grubsze plasterki, paprykę w dużą kostkę, cebulę w małą kostkę. Najpierw smażmy na patelni kabanosy (bez oleju), powinny puścić tyle tłuszczu, że nie będzie potrzeby dodatkowo niczego dolewać. Potem dorzucamy do nich paprykę i cebulę, smażymy 2 minuty. Do fasoli dodajemy passatę, rozdrobnione czosnek i chili, usmażone kabanosy z cebulą i papryką, doprawiamy solą i oregano. Wszystko mieszamy i przelewamy do naczynia żaroodpornego, przykrywamy pokrywką i pieczemy około 45 minut w 200 stopniach. Ostatnie 15 minut pieczemy bez przykrycia.