Kolejny tydzień za nami. Oprócz kilku deszczowych dni (dzięki którym mieliśmy dużo wolnego) nie wydarzyło się u nas nic ciekawego :( O czym tu skrobać, skoro dni nasze wypełnione są rozmowami z winnymi krzaczkami, spacerami, bądź też przesiadywaniem w zamieszkiwanej obecnie przez nas, pamiętającej jeszcze średniowiecze norce? Pozostaje tylko gotowanie i jedzenie, ale to przecież bardzo miłe tematy ;) Czyż nie?
Zacznijmy od zupek. Przez dwa dni zajadaliśmy pyszną, delikatną w smaku kalafiorową. W domu dodalibyśmy pewnie do niej jeszcze mleka kokosowego, ale tu sobie je darowaliśmy, gdyż nie jest wszędzie dostępne, a te, które widzieliśmy odstraszyło nas ceną i składem.
Kolejna zupka to kartoflanka z ciecierzycą. Robiliśmy ją dzisiaj, więc jutro też będziemy się nią odżywiać :)
Coraz częściej w sklepach pojawia się już cukinia i to nawet w normalnej cenie, więc skorzystaliśmy z tego, i zrobiliśmy cukiniowe curry. Pyszności!
Pierogi już znacie z poprzedniego wpisu :)
Zdjęcie okropne, ale danie pyszne. Makaron z sosem pieczarkowym i fasolą + surówka z buraków z czosnkiem.
Seler w algach + fasolka po bretońsku (z dużą ilością wędzonej papryki oczywiście).
Spaghetti z sosem pomidorowym i soczewicą.
Było też rolowanie, czyli sushi z awokado, ogórkiem i papryką.
Hummus ręcznej roboty, znaczy się gnieciony widelcem (blender czeka na nas z utęsknieniem w domu) ;)
Przykładowa kolacja: kanapka z awokado, czosnkiem oraz warzywkami...
...a tu kolejna. Czasem trzeba zabić wirusy czosnkiem ;)
Na zakończenie nasze drugie śniadania (na pierwsze zawsze zajadamy same owoce).
_________________________________________________________________________________
Taki widok za oknem to ostatnio u nas norma. Marzec przywitał się z nami bardzo nieładnie :(
Udanego tygodnia!