Z okazji przeprowadzki do Z. (tymczasowej) wszystko chwilami stoi na głowie. Tygodniowy brak kuchenki, potem oswajanie się z płytą elektryczną nie nastrajały do gotowania :D ale obiecuję solennie, że następnym razem podzielę się moim ulubionym sprawdzonym przepisem na muffiny. Ostatnio upiekłam z malinami i czekoladą, ale eksperymentować można do woli...
Chciałam powiedzieć, że jeszcze żyję i nowe miejsce pożera większość mojej uwagi.
Potrzeba mi porządnego spaceru. Mam ochotę na taki leśny... i nie wiem dokąd pójść. Muszę zapytać mojego eksperta ds. Z. kiedy mnie gdzieś zaprowadzi. :)
Tymczasem będzie bardzo krótki poradnik jak w domowym zaciszu zrobić idealnego Wściekłego Psa. :)
Nasz wypraktykowany niedawno sposób jest prosty (nie wiem, czy odpowiedni i klasyczny, ale
metodą prób i błędów doszliśmy do własnej wersji).
1. Wlać wódkę. (ja radzę to robić wg możliwości ;))
2. 2-5 kropel tabasco wkropić prosto na wódkę. (pójdzie na dno)
3. Sok malinowy wlewać delikatnie po kropelce po ściance kieliszka.
Et voila! :)
I jeszcze nasz bałagan i jeden z miło spędzonych wieczorów z niesamowitą książką...
Wiśniewski wprowadza w inne stany wrażliwości, I promise.