W upale też da się zwiedzać. Tylko mniej. I wolniej.
W upale też da się keszować. Warunki jak wyżej.
Pod Kościołem Pokoju spotkałam zagranicznych, rowerem poruszających się keszerów. Bardzo miłe było to spotkanie. Ja pomogłam im rozwikłać zagadkę, oni znaleźli dla mnie miejsce w logbooku. Pzdr.
Chyba aparat mi zaczyna umierać. Przesadnie zazielenia.
Upał wpływa na stosunki międzyludzkie. Z tej pięknie obrośniętej kamienicy dobiegły mnie dźwięki ostrej kłótni. Ziemniaki były niedosolone.
Na ulicy Łukowej jest mój ulubiony warzywniak. Można w nim kupić wegańskie żelki, ksylitolki o smaku karobowym, wegańskie słodycze z mlecznej czekolady (raz były nawet czekolady białe, ale rozeszły się w dwa dni) i różne inne "dziwne rzeczy", bezglutenowe mąki. Zawsze, kiedy jestem w Świdnicy, zaglądam tam i kupuję mnóstwo.
Ulicy Łukowej ciąg dalszy.
W katedrze było bardzo chłodno, więc spędziłam w niej trochę czasu (choć na co dzień omijam takie miejsca łukiem szerokim). Wnętrze robi wrażenie, ale aparat nie dał mu rady. Za to pod katedrą klęczy papież w stroju z papieru ryżowego.