Mimo to, paragon podarłam, wyrzuciłam a śmietnik spaliłam. No może nie aż tak, ale serio, od razu go wyrzuciłam.
Musiałam kupić sobie tonik, bo używałam przez jakiś czas toniku nawilżającego chyba z fitomed, ale on bardzo mnie podrażnił. To znaczy wysuszył mnie na brodzie i teraz jest mi się ciężko pozbyć zaczerwienienia. Więc tak dość na szybko wybrałam sobie mały tonik z Vianka, który pachnie bardzo orzeźwiająco.
Poza tym skończył mi się już mój ukochany, najlepszy na świecie ever tusz do rzęs. Wspominałam o nim też tutaj, gdy pakowałam się jadąc na wieś. A w Hebe trwa teraz promocja na produkty Eveline, kupując jeden kosmetyk drugi, tańszy kupujesz za grosz. Więc moja mama też wybrała sobie tusz. Mój ulubiony to ten ciemny zielony i on zdecydowanie zasługuje na osobny wpis.
I zdecydowałam się też na czarne mydło z Nacomi. Uwielbiam maseczki i pomyślałam, że będzie się spoko sprawdzać to mydło jako peeling przed kolejnymi przyjemnościami na twarzy.
I kupiłyśmy jeszcze dla mamy serum i krem na noc. I przyznam się bez bicia, że chyba będę jej czasem ten krem podkradać bo jestem jego mega ciekawa.
Dzisiaj udało mi się też zrobić fotkę włosów, więc włosowa aktualizacja już powstaje, chcę jeszcze zebrać wszystkie produkty jakich używałam ostatnio.
A teraz, korzystając tego że jutro idę do pracy na 14 będziemy spędzać z K. spokojny wieczór, pijąc grzańca i oglądając pierdoły w tv.
Dziewczyny! Niech to będzie dobry tydzień!