Irlandia Północna to dziwne państwo. Najlepiej chyba pasuje mi określenie
trudne. Podobno łatwiej się tutaj żyje, jak twierdzi wiele osób - przede wszystkim pod względem zarobków (tu się zgodzę), ale...jakoś nic więcej nie przekonuje mnie, żeby tutaj zamieszkać na stałe.
Faktem jest, że
nie trudno załatwić cokolwiek w urzędach, czy banku, a wizyta u lekarza wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce, nie ma kolejek, nie ma przepychanek, umawiasz się wszędzie na konkretny dzień i godzinę i
wiesz, że tak będzie. Nie ma tego stresu, jak u nas i wkurzenia do granic możliwości po wizycie gdziekolwiek, a wychodzi się od takiego lekarza czy z banku...z uśmiechem, bo pani jest
zaskakująco uprzejma, udziela bez problemu wskazówek i na koniec życzy Ci miłego dnia. To świetnie, inaczej, przyjemniej.
Widoki, krajobraz, ocean to perełki tego kraju, jeśli chodzi o naturę, bo
architektura jest bardzo prosta i... nudna, w dużej części zaniedbana i zwyczajnie brzydka. No i zatrzymała się gdzieś w latach 70-tych, nic się tutaj raczej nie odnawia. Ale co kto lubi...;)
Wpisany tutaj w kulturę i codzienność jest
konflikt pomiędzy katolikami a protestantami, jednak głównie na tle politycznym. Od dawna Republika - ta "zwykła" Irlandia chce, żeby przyłączono do niej Irlandię Północną - a ta z kolei nie ma na to najmniejszej ochoty. W miastach i poszczególnych dzielnicach widać kto i gdzie mieszka, kto ma jakie poglądy, mnóstwo jest wywieszonych flag i sporo
murali. Najwięcej chyba w Belfaście, gdzie wybraliśmy się dzisiaj. Oczywiście są to murale związane z polityką, jakże by inaczej. Dlatego...jakoś mnie to odpycha. Ale zobaczyć warto, w końcu to stolica! ;)
Shankill Road - podobno jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w Belfaście. Mogą tutaj mieszkać głównie protestancji, katolicy lepiej, żeby się nie pojawiali, bramy dzielnicy są zamykane w kilku miejscach na noc. Niby niebezpiecznie, ale jakoś nic mi się nie stało..;)
Takich murali jak ten - broń, wojsko, walka, jest mnóstwo. Warto poznać chociaż trochę tej historii, jak już się przyjedzie, ale szczegółowo nie miałam ochoty się w nią zagłębiać.
A za co tak bardzo dziękuję Irlandii Północnej? (Oprócz tego, że miałam pracę przez wakacje...)
Za to, że doceniłam pogodę i różne, 4 pory roku w Polsce!
Tutaj
prawie codziennie pada, jest przez większość dni zimno, rzadko świeci słońce i nie ma widocznego podziału na wiosnę, lato, jesień i zimę, och. Już jutro wracam do Polski i...jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałam wracać, mam nadzieję, że jest ciepełko i słońce!
Wielkie dzięki Northern Ireland! (: