Ostatnio zdarzyło nam się wybrać na Jatki i przypadkowo zawitać do mieszczącej się tam naleśnikarni MOON. Większość Bydgoszczan może kojarzyć ją również z Focus Mall.
Nie ukrywam, że nigdy u nich nie jadłam, więc był to mój debiut.
I jak na pierwszy raz nie było zbyt przyjemnie, niestety...
Wystrój wnętrza jest przyjemny, nowoczesny i fajnie zgrywa się z klimatem ulicy Jatki.
Ale unoszący się tam zapach, cóż chanel numer 5 to nie jest. Niestety mocno czuć tam tłuszcz na którym smaży się naleśniki, po czasie można się przyzwyczaić.
Jak już zapomnieliśmy o zapachach to zaczęliśmy, wertować menu. Naleśniki na słodko, na wytrawnie, makarony, sałatki i inne cuda wianki. Oczywiście każda potrawa miała kosmiczną nazwę. Skusiliśmy się na indyjski pył i meksykańskie "nie pamiętam co", a do tego sos tzatzyki.
Indyjski naleśnik (wybrany przeze mnie) był faszerowany kurczakiem curry, pieczarkami, a całość została doprawiona masalą. Hmm... Byłam wtedy bardzo głodna więc zjadłam, ale nie była to kulinarna rozkosz. Farsz w naleśniku był suchy i gdyby nie tzatzyki, którymi był polany to naprawdę ciężko było by go zjeść.
Meksykańskie cudo było ciut lepsze bo farsz (mięso mielone w sosie pomidorowym z fasolą) nie był tak suchy jak mój i miał nawet ciekawy smak. Choć Pan Talerzyk (dawno go tak nie nazywałam) nie wyglądał na zadowolonego.
Cóż za ten niezbyt udany obiad przyszło zapłacić nam trochę ponad 40 zł. I teraz już wiemy, że na Jatki będziemy odwiedzać tylko
Piekarnie , a gdy zachce nam się naleśnika pójdziemy do
Manekina.
Podsumowując, naleśnikarnia MOON w naszych standardach pozostanie jedynie jadłodajnią z ładnym wystrojem. Dajemy 1,5 gwiazdki.