Tydzień temu, jak pamiętacie, postanowiłam spróbować nie jeść mięsa przez 7 dni.
Przez pierwsze 3 dawałam świetnie radę. Warzywne curry, wege makaron, wege tadżin. Ale niestety czwartego dnia poddałam się... Nabrałam ogromnej ochoty na burgera i niestety wołowina okazała się silniejsza. I tak po marnych 3 dniach na warzywach, mój mięsożerca obudził się tak zły i głodny, że potrafiłam go pokonać.
Dlatego podziwiam ludzi, którzy nie jedzą mięsa z własnej woli i potrafią z tym żyć :)
Ja niestety okazałam się mięczakiem, który nie potrafi wyobrazić sobie życia bez lasange, spaghetti, burgerów i steków.
Ale mimo to robię małą rewolucję żywieniową i staram się unikać kurczaka (chyba, że takiego od moich rodziców ze wsi), a za to jeść więcej owoców morza, bo powoli się do nich przekonuję.
W tym momencie składam ukłon wszystkim "roślinożercom", podziwiam Was, ale niestety nie dołączę do Waszego grona.
Z góry przepraszam, że nadal będę barbarzyńsko jadła mięso, cóż chyba taką mnie stworzono :)
A przed Wami wszystkie trzy wegetariańskie dania jakie udało mi się zjeść. :)
Niestety przegrały z nim...