Kompletnie nie wiemy o co chodzi z tym szałem na burgerowanie, ale postanowiliśmy odwiedzić kolejną. Cochise Burger mieści się przy Moniuszki 1, a dla mniej kumatych (czyli na przykład dla mnie) naprzeciwko Focusa, tuż u podnóża wieżowca UKW na Ogińskiego.
Szukając ich nie rozglądajcie się za budynkiem, bo Cochise to foodtruck z wypasioną plażą, leżakami i kanapami z europalet. Więc jednej rzeczy odmówić im nie można, klimat totalnego chillu tam jest. Musimy przyznać, że nie pojechaliśmy tam ani z myślą, że będzie super, ani że będzie dno. Po prostu ja skończyłam pracę i byłam mega głodna!
Z krótkiego menu (7 pozycji) wybraliśmy klasyki Coshise (mięso, sos, ser, cebula, pomidor, ogórek, sałata) i bekon (to co wyżej plus bekon). Po naprawdę niedługiej chwili dostaliśmy pięknie pachnące, sprytnie zawinięte (sos nie wyciekał podczas jedzenia) burgery.
Pozwolicie, że opiszemy je razem bo składniki były praktycznie te same. Zacznę od tych 200g dobrze przyprawionej, idealnie usmażonej i megasoczystej wołowiny, która jak dla mnie była jednym z najlepszych burgerów jakie jadłam. Dodatki to też była petarda sos (nie mam pojęcia z czego go zrobili), chyba majonez z "czymś" był, nie bójmy się użyć tego słowa, zajebisty, gdy wymieszał się z pokrojoną w kostkę czerwoną cebulą (brawa za posiekanie cebuli bo to zwiększyło jej smak trzykrotnie) okazał się perfekcyjnym sosem do burgerów. Świeża sałata, pomidor i cudowne pikle, które ja mogę jeść słoikami dopełniały całość. O tym, że ser był dobry i fajnie się ciągnął, nie mówię bo to chyba oczywiste. Bekon, którym się nasze burgery różniły, a oczywiście wylądował w moim burgerze był nie smutnym, dyndającym kawałkiem mięsa, tylko chrupiącym chipsem z boczku (jak on cudnie chrupał). Ogólnie dajemy najwyższą z ocen i chyba mamy nowe ulubione miejsce z burgerami.
|
;) |
Ważne, że oprócz smaku, też ludzie z Cochise wprawiają w dobry nastrój. Pan, który robił dla nas burgery był pozytywny, sympatyczny i definitywnie lubił to co robi! Przybijamy piątkę i pozdrawiamy! Duży plus też za myjkę, gdzie po udanej konsumpcji można umyć łapy, mydło w butelce po Jack'u Danielsie robi wrażenie! ;)
Obiecujemy, że wrócimy bo burger z kiwi brzmi dobrze!