Ed red, Stare Miasto

Wielbiciele wołowiny, radujcie się! Kilka tygodni temu, o dziwo tuż przy krakowskim rynku, odkryłam restaurację urządzoną w stylu loft, z co prawda wąską kartą dań, ale za to jakich! Te potrawy, które miałam okazje spróbować, są oryginalne w smaku, podane wykwintnie ale bez zadęcia, i przede wszystkim bez wątpienia należą do kuchni polskiej! Dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem była wołowina, muszę stwierdzić najlepsza, jaką w życiu jadłam (a jestem fanatyczką polędwicy wołowej – więc wiem co mówię!). Dlaczego zdziwiło mnie to, że tuż przy rynku odnalazłam takie miejsce? Bo jest ono pozbawione wszystkich tanich chwytów marketingowych, jakie mogę sobie wyobrazić i jakie stosują inne lokale na Starym Mieście. Nikt nie stoi z ulotkami próbując zachęcić lunchem za dyszkę, baner jest delikatny i idealnie wpasowuje się w styl okolicznych kamieniczek, brak reklam Żywca na szklankach czy parasolach, a i w lokalnych gazetkach nie czytałam nigdy o tym miejscu. Właściciele liczą na pocztę pantoflową – smakuje Ci to polecasz znajomym. I drzemie w tym prawdziwa moc, bo ja sama poleciłam tą restaurację już kilkadziesiąt razy, i to z wielką przyjemnością i rumieńcami na twarzy. Szefem kuchni w tym lokalu jest Adam Chrząstowski, mistrz w przyrządzaniu czerwonego mięsa.
Miejsce jest urządzone, jak wspomniałam, w stylu loft. Masywne drewniane stoły, na ścianach cegły i białe kafelki, odcienie szarości i brązu, a w dodatku widoczna dla wszystkich stylowa kuchnia z krzątającymi się w niej kucharzami. Urzekły mnie też sztućce – nóż, który dostałam do polędwicy wołowej wyglądał jak nóż myśliwski! Po pierwsze – to ogromna stylówa, a po drugie – wreszcie nie musiałam mieć wyrzutów sumienia, że nie ćwiczę bicepsa, bo mięso kroiło się gładko i łatwo. Poza tym ładne talerze i kieliszki dopełniły całości i przyprawiły mnie o dobry nastrój (choć doszły mnie pomówienia, że to zasługa wina znajdującego się w tym kieliszku, a nie samej zastawy).



Obsługa jest świetna, pani kelnerka przez cały czas była uśmiechnięta i zawsze namacalnie obecna, jednak w sposób dyskretny, abyśmy nie mieli wrażenia, że ktoś podsłuchuje nasze rodzinne rozmowy.
A teraz przejdźmy do meritum – czyli co polecam Ci do jedzenia? Chyba zdążyłeś się już zorientować, że polędwica wołowa to najlepszy wybór, jakiego możesz dokonać! Jest miękka, aromatyczna, doskonale przyprawiona, podana z jednym z kilku sosów, wedle Twojego wyboru. Ja od razu poprosiłam o borowikowy, bo uwielbiam grzyby, ale z przykrością stwierdzam, że pieprzowy sos mojego męża był lepszy. Jeśli wolisz coś konkretniejszego, możesz spróbować też burgera, Rib Eye czy stek Bavette. Wołowinę możesz zamówić w dwóch opcjach – droższej, sezonowanej i tańszej, zwykłej. Sezonowanie mięsa nie jest praktykowane w zbyt wielu restauracjach, a prawdę mówiąc w Krakowie jeszcze nie spotkałam się z takim traktowaniem wołowiny. Może dlatego smak tego mięsa był dla mnie wyjątkowy. Jeśli chcesz dowiedzieć się, co oznacza sezonowanie wołowiny, przeczytaj artykuł szefa kuchni Ed Red – Adama Chrząstowskiego.

Ale dość o wołowinie! W Ed Red są jeszcze inne potrawy godne polecenia! Zachwycą Cię grubaśne frytki, młode warzywa na maśle (ale jeśli myślisz ze znowu dostaniesz brokuły – jesteś w błędzie! Jest to wspaniała kompozycja rzodkiewki, marchewki mini i innych warzyw glazurowanych w miodzie, palce lizać!), chłodnik litewski z siekanym jajkiem i ziołowym indykiem, czy polędwica z dorsza w orzechach. A do wszystkich tych potraw – świetnie dobrane wino w idealnej temperaturze!
Co do deserów – nie do końca odpowiada mi ich forma. Kozi ser łomnicki z kozieradką na miodzie rzepakowym smakował jak zwykły biały ser z odrobiną miodu i chlebem – nie polecam. Natomiast mus z białej czekolady był z kolei w zbyt dużej ilości – zjedliśmy go w trójkę z teściową i mężem, i wszyscy wyszliśmy zasłodzeni.
Na koniec wspomnę o cenach – nie są to ceny, które lubi przeciętny mieszkaniec Krakowa, jednak uważam, że za jedzenie tak wspaniałej jakości i o tak cudownym smaku warto zapłacić. Ceny są porównywalne do tych w innych lokalach na Starym Mieście.
Jedzenie: 10/10
Wystrój: 10/10
Obsługa: 10/10
Jakość do ceny: 10/10