Mam wrażenie, że ten miesiąc przerwy to tak naprawdę tydzień. Nieprzypadkowy tytuł posta w klimacie Paolo Coelho i uzupełniająca go grafika na dzień dobry.
Wracam do internetów. Znaczy się znowu wracam. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć dlaczego przez ostatni miesiąc nie było postów - jest to rzecz oczywista - nie miałam weny/powodów lub jak kto woli celu. Nie będę zmuszała się do pisania tylko po to, żeby odbębnić ten jeden post tygodniowo. To nie jest moja praca, nie mam nikogo nad głową, a tym bardziej groźby kary. Myślę, że ci z Was, którzy zaglądają tutaj od jakiegoś czasu znają mnie na tyle, żeby stwierdzić, że "piszę, bo piąteczek" to nie moja bajka. Jeśli komuś nie odpowiada fakt, że mój ryjek tudzież napis "blejm ana" nie wychodzi mu z każdej strony na fejsie, w telefonie czy instagramie - już prowadzę Cię to uroczego krzyżyka, tego u góry po prawej.
Nie wiem skąd to przekonanie, że na słowo "blog" składa się m. in. "regularność". Rozumiem frustrację, gdyby był to dziennik, ale nie jest. I nigdy nie będzie. Wiem, że jakość i ilość się wzajemnie wykluczają. Proszę, żebyście uszanowali ten fakt. Zostałam niejako zmuszona do napisania tego oto posta po przeczytaniu, że jakiś tam blog nie jest warty wzięcia pod uwagę w spisie blogów o danej tematyce, "bo nie jest aktualizowany". Drugim argumentem niejako wykluczającym jest fakt, że blog nie jest poświęcony czemuś w 100%. Ludzie, litości. To tak jakby ktoś miał żywić się tylko ziemniakami albo codziennie pisać o kolorze swojej bielizny. Idiotyzm, right? Nie będę pisała codziennie o treningach, bo bym zanudziła zarówno Was jak i siebie. Ja rozumiem, że jest boom na te parentingowe albo stricte urodowe. Czasem nawet czytam blogi, które piszą tylko o jednym. Jednak blogi misz-maszowe, do których sama się kwalifikuję są złe. Bo o boże lajstajl to gówno, blogerska breja, wszystko i nic. Nigdy nie będę blogerką, o jakich pisze Komi..., a nie sory Dżejson.
W tej chwili tworzę z przyjemnością, zagryzając marchewkę i migdały co drugie zdanie. Tak, na noc. Deal with it. Wróciłam na dobrą drogę żywieniową i mam się świetnie. Uwaga - tyję, zdrowo tyję. Treningowo jeszcze kuleję, ale będę się teraz skupiała głównie na sile i wytrzymałości. Do miłego.