Kiedyś w blogosferze była bardzo fajna akcja o takiej właśnie nazwie. Mimo tego, że gdy ona trwała mnie nie było i dziś już jej nie ma... Naleśniki w sobotę to bardzo przyjemny i smaczny zwyczaj :)
Zwłaszcza, jeśli są to gryczane naleśniki. Po prostu MUSICIE je zrobić! :D
Naleśniki z kaszy gryczanej z jabłkami duszonymi na maśle z cynamonem i anyżem, odrobina domowego dżemu
Sweet galletes served with stewed apple with cinnamon, anise and home-made jam
Gdzieś wyczytałam, że te naleśniki to nie jakiś nowoczesny, zdrowy wymysł, tylko tradycyjne francuskie naleśniki, które są robione według tej receptury od wieków. To chyba jeszcze bardziej zachęca do ich zrobienia :)
PS. Pamiętajcie tylko, żeby po usmażeniu kłaść jednego na drugi i przykrywać talerzem - wtedy będą ogrzewać się nawzajem i będą mięciutkie - ja jednego wzięłam prosto z patelni i trochę... pękł? Jednak smaku to nie zmieniło, i tak był miękki, ale mógł prezentować się lepiej ;)
Zjadłam te dwa widoczne na zdjęciu plus jednego (pierwszego) prosto z patelni z dżemem plus jednego, placka o wielkości ogromnego naleśnika, ale grubości zdecydowanie nie naleśnikowej. Był pulchniejszy od naleśnika mojej mamy. Trochę się źle czułam, bo zapełniłam się tak, że nic więcej do żołądka mi nie wejdzie, ale... już po ptakach. Zjadłam. Etap pozbywania się tego, co już jest w drodze do trawienia na szczęście za mną, a się nie cofamy, więc... nic z tym nie mogę zrobić.
Już po wszystkim.
W dodatku dzisiaj miałam w planach lżejsze śniadanie z powodu zbliżającej się imprezy, ale... naleśniki są uważane za 'ciężkie', bo są mączne. O takich 'kaszowych' to chyba nic nie wiadomo ;p
No i... jest sobota.
Wyłączam więc myślenie i... zobaczymy jak to będzie.