Są takie książki, które nigdy nie będą szkolnymi lekturami choć powinny. Dziś będzie właśnie o jednej z nich. Nieczęsto podejmuję się recenzji książek niezwiązanych z jedzeniem lub innymi tematami poruszanymi na blogu, jednak gdy już się za to zabieram, zawsze są to książki, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. "Oswoić narkomana", czyli rozmowa Ireny A. Stanisławskiej z Robertem Rutkowskim jest właśnie jedną z nich.
To nie jest książka, do której trzeba się zmuszać. Temat narkotyków zawsze przyciąga masy, bo i masy są nimi zafascynowane. Już od najmłodszych lat w szkolnych bibliotekach, częściej wypożyczało się "My, dzieci z dworca ZOO" niż znienawidzonego "Pana Tadeusza". Robert Rutkowski opowiada o czymś, co zna doskonale - określenie "liznął temat", byłoby tu nietaktem. On go nie liznął, on go wciągnął, on tym tematem był. Heroina, kokaina, marihuana i alkohol - nie przez przypadek znany psychoterapeuta zajmuje się pomaganiem innym, wyciąganiem ich z uzależnieniem. Sam był uzależniony, osiągnął dno, a nawet dno dna. Nie oszukuje, nie namawia, nie podaje gotowych, bezmyślnych rozwiązań, które i tak będą nieskuteczne. W swoich terapiach widzi więcej, nie dlatego, że urodził się Panem Bogiem, a dlatego że doskonale zna zachowania, reakcje i sposób myślenia osoby uzależnionej. Przedstawia historie przerażające - jak ta o facecie, który w manii prześladowczej wydłubał sobie oko. W wywiadzie przeprowadzonym przez Irenę A. Stanisławską, Robert Rutkowski opowiada o sobie, swoim życiu, sukcesach, porażkach, przyczynach i skutkach brania narkotyków. Porusza tematy z pozoru mniej ważne - kontakty z rodziną, partnerkami, bliskimi, przede wszystkim jednak robi niezłe wrażenie, nawet na tych, którzy niejedno już widzieli. Na mnie zrobił ogromne. Polecam WSZYSTKIM, bez wyjątków. Szczególnie wszystkim tym, którzy nie mogą się doczekać weekendu z nadzieją na posypane, nieprzespane noce.