Kto nie lubi muffinek? To szybki i łatwy w przygotowaniu deser, który chyba zawsze wychodzi. O ile nie wyjdą zbyt rzadkie i nie trzeba ich wyjadać łyżeczką, jednak smak wszystko wynagradza. Maliny wg. moich kubków smakowych świetnie komponują się z czymś kwaśnym, stąd pomysł wykonania ich na "cytrynowo". Z racji coraz większej ilości osób zainteresowanych protokołem autoimmunologicznym, nie użyłam jajek.
składniki:
-2 łyżki mąki z topinamburu
-2 łyżki mąki z żołędzi
-szczypta sody
-łyżka ksylitolu lub cukru kokosowego
-1,5 łyżki startej skórki cytrynowej (można kupić suszoną, np. Kotanyi)
-2 banany
-łyżka wody lub mleka kokosowego
-sok z 1/2 cytryny
-1 łyżka oleju kokosowego
-łyżeczka octu jabłkowego
-100 g malin
przygotowanie:
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni. Do miseczki sypiemy składniki suche, tj. mąki, soda, ksylitol, skórkę cytrynową, dokładnie mieszamy, a następnie dodajemy łyżkę wody lub mleka kokosowego. Później dodajemy składniki mokre tj. olej kokosowy, sok z cytryny, ocet jabłkowy i pokrojone w plasterki banany. Wszystko razem miksujemy. Do osobnej miseczki wsypujemy umyte maliny i również miksujemy. Przygotowujemy foremki na muffiny i do każdej papilotki nakładamy po 1 łyżce masy na ciasto, po 1 łyżce zmiksowanych malin i znowu jedna łyżka masy. Wkładamy do piekarnika na 20 minut. Wychodzi ok. 5 muffin.