Azjatyckie pierożki z domowym sosem chili
Dokładnie te same pierożki po ugotowaniu podajemy na talerzu z sosem chili i ewentualnie polewamy niewielką ilością sosu sojowego.Domowy sos chili:2 ostre czerwone papryczkimały dojrzały pomidorząbek czosnkukilka łyżek octu winnegocukier palmowy (lub trzcinowy)sółłyżka oleju roślinnegokilka łyżek bulionuNie podaję dokładnych ilości, bo smaki należy zrównoważyć. Na oleju podsmażamy czosnek. Dodajemy pokrojone papryczki, pozbawione części nasion ze środka i pokrojonego drobno pomidora bez skórki. Po minucie smażenia dodajemy ocet winny i cukier, w takiej ilości aby zrównoważyć smak słodko-kwaśny. Gotujemy 2-3 minuty, aż płyn zredukuje się. Dodajemy bulion i gotujemy kolejne kilka minut. Solimy do smaku. Studzimy. Następnie miksujemy całość, aby uzyskać sos o dość gęstej strukturze.Wracamy do rezerwatu.
Sungei Buloh Wetland Reserve to bagienny obszar porośnięty lasami namorzynowymi. Słodko-słone wody mieszają się ze sobą przyciągając różne gatunki zwierząt. Różnice poziomu wody między przypływem, a odpływem sięgają 5 metrów. Warto więc sprawdzić przed wizytą w rezerwacie kiedy mają miejsce, by móc zobaczyć różne stworzenia, pojawiające się w zależności od poziomu wody.
Do Sungei Buloh Wetland Reserve przyjechaliśmy przede wszystkim po to, by w naturalnych warunkach przyjrzeć się przedziwnej rybie, skoczkowi mułowemu. Już przy wejściu do rezerwatu zobaczyliśmy jej pomnik.
Zanim jednak je znaleźliśmy w pierwszych promieniach słońca zobaczyliśmy gigantyczne pajęczyny...
... oraz ich właścicieli. Oto jeden z nich - prządka olbrzymia czyli "golden ord web spider", której angielska nazwa pochodzi od złotawego koloru pajęczej sieci.
Idziemy dalej i zauważamy pięknego, kolorowego ptaka. To olive backed sunbird, czyli ptak o oliwkowym grzbiecie. Widzieliśmy już wiele różnych sunbird'ów. Wszystkie sa piękne i kolorowe, najładniej wyglądają, gdy ich pióra lśnią w pełnym słońcu. Ten uwielbia lasy mangrowe, nie dziwne więc, że stanął nam na drodze.
Kolejny ptak z tego gatunku to copper throated sunbird. To rzadki okaz, tym bardziej ucieszyliśmy się, że mogliśmy zobaczyć go w naturalnym środowisku. Podobnie jak jego kolega również uwielbia mangrowce. Charakterystyczne, długie, lekko zakrzywione dzioby sunbird'ów sprawiają, że oprócz zjadania insektów, pożywiają się nektarem z kwiatów o dzwonkowatych kształtach. Na poniższym zdjęciu uwieczniliśmy samiczkę. Bardziej kolorowy samiec niestety nie zaszczycił nas swoją obecnością.
Bardzo ucieszyliśmy się widząc wilgę chińską. Ten piękny żółty ptak migruje z Chin lub Indii do Azji południowo-wschodniej.
Zjawisko migracji ptaków nas fascynuje. Potrafią przebyć kilka, czasem kilkanaście tysięcy kilometrów, by znaleźć odpowiednie miejsce na dobranie się w pary, złożenie jaj i wychowanie potomstwa. Wiedzą kiedy wyruszyć w drogę, nie potrzebują nawigacji by trafić we właściwe miejsce. Sugei Buloh jest jednym z miejsc, dokąd ptaki przylatują z tak odległych miejsc jak Rosja, Mongolia, Północne Chiny, Japonia, czy Korea. Niektóre z ptaków odpoczywają tu jakiś czas, kontynuując swą wędrówkę do Australii i Nowej Zelandii. Przylatują zwykle we wrześniu, a odlatują w marcu, znajdując bezpieczne schronienie w trakcie zimy w swych rodzinnych stronach. Oto kolejny podróżnik przybywający z Indii lub może z Chin - krawczyk krasnolicy.
A to lokalny mieszkaniec - gołąb różowoszyi. Podobny do naszego, choć różnią go bardziej intensywne kolory.
Doszliśmy do północnej części rezerwatu. Widać stąd w szarym, porannym świetle malezyjski brzeg i miasto Johor Bahru.
Zaś w płytkich wodach cieśniny zabawia się spora ilość ptactwa. Oto znana również u nas czapla siwa.
Siewka złotawa
i mały egret, będący tu stałym mieszkańcem. Często siadają na konarach drzew kryjąc się przed słońcem
Właśnie na drzewach zauważyliśmy inne ptaki z gatunku czapli, na przykład tą czaplę białoskrzydłą
black crowned night heron'a
oraz white-breasted waterhen, czyli wodną kurę. Ta uwielbia bagna i wodę, żywiąc się insektami, robakami oraz nasionami różnych roślin.
Możecie zapytać dlaczego podajemy czasem polskie, a czasem obcojęzyczne nazwy ptaków. Niestety nie zawsze maja one naszą polską nazwę. A może po prostu do nich nie dotarliśmy. Czasem też ta obca lepiej opisuje wygląd zwierzęcia.
Idziemy dalej i spotykamy dzięcioła żółtoszyjego. Ptak tak zapamiętale zajął się konarem drzewa, że pozwolił zbliżyć się nam na dziesięć metrów. Zwykle płochliwy, nie interesował się nami stukając w drzewo i wydobywając zeń smakowite kąski.
Nasz szlak prowadzi leśnymi ścieżkami
oraz drewnianymi pomostami ponad poziomem wody, która potrafi podnieść się o kilka metrów.
Będąc wśród drzew nad wodą wypatrujemy nasze ulubione ptaki - kingfisher'y, które siadają na drzewach i obserwując wodę polują na ryby, wpadając do wody i łapiąc je swym ogromnym dziobem. Kingfisher'y widywaliśmy wielokrotnie, zwłaszcza w Indiach, zarówno nad morzem w prawie bezludnej okolicy, jak również w miejskim środowisku Varanasi, gdzie łowiły ryby w Gangesie. Ptaki te mają ciekawą budowę, długi mocny dziób, nieproporcjonalnie duży w stosunku do reszty ciała i nieduże,wąskie ciało pozwalające mu nurkować w czasie polowania na ryby.
W rezerwacie, choć koncentrujemy się głównie na ptakach, nie ignorujemy roślinności, która dopełnia piękno okolicy. Oto kilka przykładów.
W końcu wypatrujemy bohatera dnia - skoczki mułowe. Potrafią się nieźle kamuflować, bo ich ciało zbliżone jest do kolorów środowiska, w których przebywają. Większość czasu w trakcie odpływu spędzają w błocie lub w niewielkich kałużach. Są w stanie oddychać przez skórę, ale ta wymaga nawilżenia, stąd co jakiś czas muszą znaleźć kałużę wody.
Potrafią wspiąć się na okoliczne rośliny
albo po prostu wypoczywać w błocie.
Zauważyliśmy też młode, bardzo młode skoczki mułowe. te pływają w wodzie nie wychodząc na ląd, dopóki nie dorosną.
Dorosłe skoczki mułowe walczą o swoje terytorium nie stroniąc od konfrontacji. Rozkładają swe "skrzydła" na plecach, by wystraszyć konkurenta.
Kolejne godziny sprawiły, że temperatura stała się coraz bardziej nieznośna. Nie tylko dla nas, ale też dla malajskiego gigantycznego jaszczura zwanego monitor lizard. Dorosły osobnik nie jest jadowity, ale jego wielkość sprawia, że lepiej go omijać szerokim łukiem.
Młody, choć mniej śmiały potrafi być jadowity.Może dlatego, że nie jest w stanie straszyć wroga swą posturą, którą osiągnie za lat kilka.
I tak chodziliśmy sobie szlakami rezerwatu wypatrując kolejne zwierzęta. Było coraz cieplej, a że dla nas był to pierwszy dzień pobytu, nasza tolerancja na żar lejący się z nieba była znacznie niższa niż później. Niemniej wypatrzyliśmy jeszcze krokodyle, których jest tu niewiele, choć amatorzy pływania kajakami czasem spotykają je na swej trasie. Nie pozostaje im nic innego jak ominąć agresywnego osobnika.
Oto skrzypłocz, posiadający solidny pancerz. To zwierzę przywołuje swych przodków sprzed kilkuset milonów lat. Niewiele się zmieniło od tamtych czasów.
Na konarze drzewa spotykamy wiewiórkę orientalną, bliską kuzynkę naszej europejskiej wiewiórki.
Nasz szlak mija kilka punktów widokowych. Wspinamy się na jedną z wież, z której widać okoliczne namorzyny i malezyjskie terytorium.
Idziemy dalej, by zobazcyć żółwie,
ważki
i jaszczurkę, green crested lizard.
A w błotnistej mazi spacerują kraby. W trakcie przypływu wchodzą na drzewa. Wtrakcie odpływu grzebią się w błocie i w błotnych kopcach tworzonych przez homary mułowe, których podczas naszego krótkiego pobytu nie byliśmy w stanie wypatrzyć.
Wypatrzyliśmy natomiast najwolniejszego ślimaka na świecie. Oto pełzacz błotny.
Zbliżając się do mety naszej dzisiejszej wyprawy spotkaliśmy pasjonata, który w Sugei Buloh spedził wiele dni w ciągu ostatnich pięciu lat. Pokazał nam piękne zdjęcia orłów łowiących ryby i węże, wynik wielu godzin "polowania" na takie ujęcia. Zwrócił też naszą uwagę na nietoperze, które znalazły schronienie w Visitor's Centre.
Na tym zakończyliśmy naszą wizytę w rezerwacie. Żar lejący z nieba nas pokonał. Na szczęście klimatyzowany autobus ożywił nas, a zimne napoje w hotelu przywróciły nam witalność. Byliśmy w stanie dalej mierzyć się z atrakcjami Singapuru, o czym opowiemy innym razem.