VEG DELI, to jedno z kolejnych miejsc, do których nie trafiłabym zapewne bez pomocy internetowego szumu i zachwytu nad restauracją.
Druga rzecz - muszę przyznać, że ciągnęła mnie do niego ciekawość spróbowania wegańskiej kuchni w interesującym (jak mi się wydawało) wydaniu.. Do menu trafiają wyłącznie potrawy bez produktów pochodzenia zwierzęcego. Osobiście wykluczenie jajek i produktów mlecznych w kuchni wydaje mi się dużym wyzwaniem, którego na dłuższą metę bym się nie podjęła, ale dlaczego by nie sprawdzić, jak sobie poradzili z nim inni ? :-)
Wnętrze od razu przypada mi do gustu. Pewnie bez narzekania, mogłabym być "zmuszana" do przesiadywania w nim przy kubku herbaty lub kawy. Jasne kolory, surowe faktury, misz-masz stylów i kilka ładnych "rupieci" (prawie, jakbym opisywała swój pokój.. tylko w nim, przez owe rupiecie, zaczyna brakować już miejsca ;-))
Na wnętrzu (NIESTETY !) zachwyt mój się kończy i pisząc to czuję lekkie wyrzuty sumienia, że to "może taki dzień", "może nie te pozycje w menu".. Nie wiem.
Pierwszym daniem, które próbujemy jest spaghetti.
Całkiem smaczne, może domagałoby się ciut lepszego doprawienia.. jednak nie dość dobre jak za tą cenę - ponad 20zł.
Natomiast zupa tajska.. tak, na zdjęciu powyżej to zupa tajska... Smakowała tak, jak wyglądała. Kilka nitek makaronu ryżowego i kawałków grzybów, ledwie wyczuwalne mleko kokosowe i WODA. That's it. Danie nijakie.
Może i trafiliśmy na gorszy dzień kucharza i wypadałaby dać knajpie drugą szansę, ale niespecjalnie mam na to ochotę.
Dziękuję jednak, VEG DELI, że mogłam zjeść posiłek w sąsiedztwie Lidii Popiel :-)
VEG DELI
ul. Radna 4
Warszawa