zaraz Święta.
jakbym nie widziała, pewnie założyłabym, że chodzi o te Bożego Narodzenia.
taki psikus: śnieg, słońce, deszcz, deszcze ze śniegiem, wiatry, burze…
nawet Bulinka patrzy na mnie ze zdziwieniem.
nie, mówię, to nie moja sprawka, drogie dziecko.
w tym roku odpuściłam z tymi wielkimi przygotowaniami, myciem szafek nieotwieranych cały rok.
czy czysta szafka może coś zmienić w ostatniej chwili?
jeśli mogłaby coś zmienić, to już dawno by coś zmieniła.
widzę jednak, że nie zmienia.
i widzę, jak wszyscy wokół mają problem z taką szafką.
w ostatnim momencie każdy chce mieć czystko w tej zapomnianej szafce.
dlatego też na ostatnią chwilę robią zakupy, kupują świąteczne kartki, które należy jedynie podpisać (bo życzenia już są napisane) i wysłać.
szybko, szybko.
więc startują instant żurki, instant barszcze, instant sosy, pieczeń gotowa – też można ją dostać w sklepie.
i ja tych ludzi rozumiem. sklepy prześcigają się, który będzie czynny później, bo zawsze w ostatnim – dosłownie – momencie zjawią się jeszcze tacy, którzy „zapomnieli chleba, masła i mleka”. a co z pracownikami, którzy przecież też chcą mieć Święta „jak Bóg przykazał”?
dlatego w tym roku zostawiłam tę szafkę.
kupiłam karki i sama napisałam życzenia.
nie robiłam zakupów na dwa lata do przodu (też macie czasem wrażenie, że ludzie stojący przed Wami w kolejce kupują przynajmniej na rok w przód?).
poszłam z dzieckiem na basen. pusto, aż miło.
w tym roku wyłączę telewizor i radio w Wielki Piątek.
i pomyślę o Tym, któregośmy wtedy zabili. i pomyśleć, że On przyszedł nam wtedy powiedzieć, że nas kocha nad życie.
i udowodnił to.
a nas to nie obchodzi. nasze serca jak ta zapomniana szafka. na ostatni moment odkurzana.
w tym roku szafki nie odkurzę, a właśnie moje serce.
zaleciało banałem, wiem. ale czasem warto się nad tym zastanowić.
ja trochę o tym myślałam i zrobiło mi się wstyd. śmiałam się z prawionych banałów.
ale tutaj nie ma się z czego śmiać.
jedno z lepszych dań, jakie jadłam z udziałem białej kiełbasy.
inna rzecz, że to musi być zawsze kiełbasa dobrej jakości.
chrupiąca z wierzchu skórka jest obłędna. danie jest mocno sycące. dobrze wpasują się do niego wyraziste dodatki: kiszone ogórki, ćwikła czy sałatka coleslaw
biała kiełbasa pod chrupiącą pierzynką
s k ł a d n i k i:
- 500 g białej surowej kiełbaski (u mnie: cienka, ale może być gruba)
- 45 g pieczywa chrupkiego
- 70 g serka mascarpone
- 80 g śmietany 36%
- 1 jajko
- 0,5 cebuli
- natka pietruszki – łyżka posiekanej
- pieprz, sól (minimalnie, bo surowe kiełbasy są mocno słone)
- parmezan (opcjonalnie)
w y k o n a n i e:
1. piekarnik nastawić na 200*C
2. w malakserze skruszyć drobno chrupkie pieczywo (można zrobić to za pomocą tłuczka: pieczywko włożyć wcześniej do woreczka foliowego)
3. w jedne misce wymieszać dokładnie mascarpone, śmietankę, jajko i natkę pietruszki.
4. na patelni zrumienić drobno posiekaną cebulę. odłożyć do wystygnięcia, po czym dodać do masy z serka i śmietany.
5. na patelni przyrumienić ze wszystkich stron kiełbaskę.
6. w naczyniu żaroodpornym, lekko „muśniętym” tłuszczem, ułożyć kiełbaski obok siebie.
7. tuż przed włożeniem do piekarnika do masy ze śmietaną dodać skruszone pieczywo chrupkie. szybko wymieszać i rozprowadzić po kiebłaskach. gdyby masa okazałą się bardzo sucha, należy rozcieńczyć ją odrobiną śmietanki lub mleka.
8. po wierzchu można posypać startym na drubnych oczkach parmezanem.
9. piec przez ok. 30 min.