Oj, dużo przede mną nauki, dużo. I nie mówię tu o studiach. Kiedy zakładałam tego bloga, w którymś z postów zaznaczałam, że od wszelkich prób pisania powinno się mnie od razu odciągać. I tak było. Zwątpiłam wtedy w swoje możliwości i było to dla mnie nie do przeskoczenia. Zmieniło się wiele.
Wracam silniejsza, dojrzalsza i zmotywowana, bo do weganizmu trzeba dojrzeć. Po jakimś czasie dumę z bycia wegetarianinem zaczęło wypierać pytanie czy nie jedząc mięsa, a pijąc mleko, jedząc jego pochodne i inne produkty odzwierzęce ze świadomością jak wygląda chów zwierząt "użytkowych" (nienawidzę tego określenia!) jest z mojej strony poważne.. czy walcząc o prawa zwierząt i odwracając skutki ludzkiego bestialstwa, obojętności i totalnego braku odpowiedzialności zachowuję się fair popijając kawę z krowim mlekiem matki, której dziecko pójdzie na "ubój" dla mojego mleka? Coś tu zdecydowanie było nie tak. Po ośmiu latach diety wegetariańskiej postanowiliśmy z A. zrobić krok do przodu. I chyba całkiem nieźle nam idzie. Z resztą sami będziecie mieli okazję ocenić :)
Będzie o przepisach, organizacjach pro-zwierzęcych i odpowiedzialności za życie. Czasem podzielimy się pewnie i tym czego słuchamy, co czytamy, gdzie bywamy. Pochwalimy nasze miasto (a może nie :P ) i oczywiście opowiemy historie tych, którzy sami mówić nie potrafią.
Wybaczcie nam błędy, które zapewne będą się pojawiać i dajemy Wam pełne prawo poinformowania nas o nich kiedy się pojawią, bo weganizmu dopiero się uczymy, dlatego i Wasze wskazówki będą dla nas miłą lekcją.
Tymczasem
I wpadajcie czasem :)
Wiewiórka i A.