
Tak jak obiecałam chciałam podzielić się z Wami małą (no może nie taką małą) fotorelacją z mojej wycieczki do Grecji. Byłam konkretnie na półwyspie Chelkidiki. Wcześniej miałam przyjemność odwiedzić grecką wyspę- Kretę. Tu muszę zauważyć, że nieważne czy to Grecja kontynentalna czy nie, od razu widać podobieństwo i czuć, gdzie się przebywa. Jest to bardzo specyficzne państwo i naród, bardzo różniący się od Polski, zarówno pod względem wizualnym, jak i kulturowym. Grecy pomimo opinii nerwowych i impulsywnych mają bardzo luźny stosunek do życia oraz obowiązków. Pojęcie punktualności i czasu jest tam bardzo względne (może dlatego tak łatwo się denerwują). Do turystów rzecz jasna są nastawieni przyjaźnie, ale to chyba jasne. Mimo, iż do narodu i nastroju panującego nie pałam jakąś wielką miłością, to wszelkie krajobrazy zauroczyły mnie od razu. Większość miasteczek jest bardzo klimatycznych, intymnych i estetycznych. Nie ma tam wielu ludzi, w samym centrum samochody widzi się rzadko, uliczki są małe i bardzo malownicze. Nawet w drugim największym mieście, Salonikach, nie zauważa się takiego zgiełku jak u nas, a idąc centrum, można zabłądzić i nagle znaleźć się w dzielnicy małych domków, do których w większości nie ma dojazdu samochodem, a jedyna droga, to droga pieszo. Poza tym na każdym kroku w Grecji można dostrzec jakieś smaczki, czy to stworzone przez naturę, czy też przez ludzi. Miliony drzewek owocowych, krzewów z pięknymi kwiatami, a tam, gdzie ich brakuje jest multum roślin w wielkich dojnicach. Ciekawe jest również to, że Grecy są bardzo twórczy. Przy każdym domu można znaleźć jakiś akcent stworzony przez mieszkańców owego obiektu. Fikuśnie przycięta roślinność, ozdobne okiennice, firaneczki w oknach, malunki na ścianach i wiele innych drobiazgów. Inspirujące dla wielu artystów (jedną siedzącą po turecku na gołej ziemi z płótnem na kolanach udało mi się dopaść w i zamienić z nią parę słów) na pewno są wspaniałe widoki jakie można tam odkryć- z jednej strony góry, z drugiej morze, gdzieś z boku gaj oliwny, a za plecami ogromny, kwiecisty krzak. Generalnie jestem bardzo zadowolona z wyjazdu. Jest tam czym nacieszyć oko, a przy okazji można najeść się świeżych i przepysznych owoców, jak nie prosto z drzewa, to prosto ze straganu stojącego gdzieś luźno przy dróżce.























