Dziś nieoczekiwanie wpadam tutaj bez propozycji śniadania. Powód? Mój jagielnik został w niewyjaśnionych okolicznościach i przez nieznanych sprawców wyjęty na całą noc z lodówki, a przy obecnych temperaturach (w Krakowie upalnych) nietrudno wyobrazić sobie, co z niego zostało. Przewinęło mi się przez myśl jakieś "śniadanie awaryjne", ale pokusa aby chociaż poznać smak owego nieszczęsnego jagielnika była silniejsza. Poza tym przygotowywanie czegoś, na co nawet nie ma się ochoty, tylko po to żeby temu zdjęcie nieco mija się z celem. Teraz, gdy go spróbowałam obiecuję, że nie dam za wygraną, zapowiadam powtórkę - już wiecie, czego spodziewać się tu w jeden z najbliższych poranków ;)
Źle bym się jednak czuła, milcząc przez cały dzień, więc w zamian za powyższe śniadaniowe niedociągnięcie postanowiłam rozpocząć publikację wytrawnych przepisów z tygodniowym wyprzedzeniem. Na pierwszy ogień trafiają dyniowe kotlety z wędzonego tofu, na które pomysł od kilku dni wracał mi do głowy za każdym razem, gdy spoglądałam na dynię. Dziś odważyłam się zdać na intuicję i muszę nieskromnie rzec, że to jedne z najlepszych tego typu kotletów w mojej kulinarnej karierze. Lekko wilgotne, w chrupiącej sezamowej panierce, która idealnie zgrała się z aromatem orientalnych przypraw. Podałam je z brązowym ryżem, brokułem, pieczoną dynią i podsmażanymi w tej samej panierce pieczarkami. Jednak śmiało mogę je zarekomendować jako składnik burgerów - w towarzystwie bułki i świeżych warzyw ;)
Przepis:
(8 kotletów/2porcje)
- 180g tofu wędzonego- 3/4 szklanki dyni*- 1/3 dużej cebuli- garść liści pietruszki- 1 łyżka lnu mielonego- 1 łyżka nasion słonecznika- przyprawy: słodka wędzona papryka, imbir, kurkuma- panierka: 2 łyżki mąki sezamowej, 1 łyżka sezamu
*Dynię starłam na tarce o dużych oczkach, posoliłam, przełożyłam na sitko i zostawiłam na kilka minut, aby puściła sok. Następnie dokładnie odcisnęłam.
Tofu dokładnie zblendować z przyprawami. Natkę pietruszki i cebulę drobno posiekać, wsypać do tofu i ponownie krótko zblendować. Dodać dynię, siemię lniane, pestki słonecznika i wszystko bardzo dokładnie wymieszać łyżką. Formować w dłoniach kotlety, obtaczać w mące sezamowej wymieszanej z sezamem i układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 200 stopni przez około 40 minut.
Teraz cieszę się i traktuję to jako sukces. Zastanawia mnie jedno... czy gdybym zachowała nowinę dla siebie, również słyszałabym komentarze aprobaty? Nieoczekiwany napływ sił, szkoda tylko, że dopiero pod koniec wakacji.