Czy słyszeliście kiedyś o
orzechach piorących? Obiło mi się o uszy, ba, nawet chciałam je kupić na spróbowanie, ale nigdy nie było okazji, żeby je na żywo nawet zobaczyć. Dlatego zrobiło mi się bardzo miło, kiedy otrzymałam ogromną paczkę orzechów w ramach współpracy z ViVio, bo spodziewałam się malutkiego opakowania. :)
A cóż to takiego? :) Są to łupiny orzechów drzewa o cudnej nazwie Sapindus Murokossi. Zawierają one substancję zwaną saponiną, która właśnie ma właściwości czyszczące. Dlaczego? A to dlatego, że po kontakcie z wodą zamienia się w pianę, dlatego tak dobrze nadaje się do mycia (i odtłuszczania) naczyń czy ubrań.
Może nie zachęcają z wyglądu, ale w końcu to nie jest jedzenie, tylko środek piorący/czyszczący. Ich zastosowanie jest wielorakie, ale póki co testowałam je do prania ciemnych ubrań w pralce.
Do orzechów został dołączony bawełniany woreczek, do którego zaleca się włożenie 5-6 łupin. Następnie woreczek wrzucamy do bębna pralki razem z ubraniami i pierzemy wszystko w normalnym trybie, bez stosowania proszku.
Co o nich myślę? Jestem mile zaskoczona, bo początkowo podchodziłam do nich bardzo sceptycznie. Bo przecież jak łupina ma mi wypucować ciuchy? :) A jednak, spełniły swoją rolę. Ale od razu zaznaczam, testowałam na ciemnych (mało zabrudzonych) ubraniach, bo nie jestem pewna czy nie zabarwiłyby jasnych. Dodatkowo, jeśli macie ogromne zabrudzenia, ciężkie do usunięcia, to jednak polecam normalne szorowanie odpowiednimi środkami, bo prawdę mówiąc nie wiem na ile te orzechy by się sprawdziły. I oczywiście po praniu orzechami ubrania nie są takie 'świeże' jak po stosowaniu np. płynu do płukania.
Ale jest to świetna alternatywa dla osób, które są wrażliwe na różnego typu detergenty oraz dla zwolenników naturalnych środków czyszczących w domu. Szukając informacji o ich zastosowaniu, wyczytałam, że można z nich zrobić 'wywar' i przelać do butelki, co będzie służyło jako np. płyn do naczyń albo, uwaga - szampon. :) Rozkruszone łupiny można użyć jako peeling. Taki woreczek z łupinami można też wrzucić do zmywarki zamiast typowych tabletek (jak przyjadę do domu na święta to z ciekawości wypróbuję). I co ważne, można je wykorzystać ok. 2 razy.
Zastosowań jest wiele, a jak je wykorzystamy to już nasza wola. :) Jak dla mnie jest to ciekawa sprawa, użyję ich do prania ciemnych ubrań jeszcze nie raz, ale chyba dodatkowo dodam płyn do płukania, żeby jednak ubrania miały ten typowy, świeży zapach domu. :)
Łupiny po pierwszym praniu :)
A czy Wy kiedykolwiek je stosowaliście? Co o nich myślicie?
Po więcej informacji zapraszam
tutaj. :)
Ostatnie sytuacje w życiu prywatnym sprawiły, że nie miałam nawet jak zaglądnąć do skrzynki mailowej ani bloga. Obiecuję jak zwykle poprawę i już niedługo nadrobię zaległości. Aniu, dziękuję za nominację do Liebster Award i cały czas o niej pamiętam, już niedługo pojawi się post, przepraszam za opóźnienia :)