Najlepszy czas w czasie świąt to pierwszy dzień po nich. Goście pojechali, lodówka pusta, w koło znów masa rzeczy do sprzątania, ale nieważne, bo nareszcie można walnąć się na kanapie i leżeć. Odpocząć od całego zgiełku, obżarstwa i hałasu.
Za oknem coraz cieplej, dzień coraz dłuższy nic tylko odświeżyć rower, rolki, kijki i w drogę. Jakoś przecież musimy spalić te kalorie po babach, jajach i sałatkach.
Ja swoją aktywność zaczęłam już wczoraj od basenu (nawet przez chwilę czułam się jak nad morzem, hihi) ale wróciłam do rzeczywistości i poczułam się jak nowo narodzona.
Wracając jednak do świąt mam dla was mały przegląd tego co było u mnie na stole.
Jeśli jesteście zainteresowani przepisem na któreś z dań piszcie ;)