Dziś 1 września, jeden z najbardziej nielubianych dni przez dzieciaki.
Jednak ja jako duże dziecko, przeżywam go jak każdy dorosły. Nie muszę się martwić o wyprawkę, kanapki, białą koszulę i spódniczkę.
Za to mogę rozkoszować się ostatnimi promieniami słońca i delektować się najlepszą na te dni lemoniadą.
Jest to istne niebo, lekko kwaśna z odrobiną mięty i cukru trzcinowego, idealnie sprawdza się na upały.
Zainspirowana lemoniadą w mojej ulubionej
Vindzie, postanowiłam przyrządzić taką samą, lub chociaż podobną w domu, ponieważ jestem ok 40 km Łodzi gdzie można jej skosztować.
Musze przyznać, że wyszła prawie idealnie, a to dlatego, że nie mogłam znaleźć cukru trzcinowego (ech..)
Jednak po wypiciu pierwszego łyka zapominam o wszystkim i jestem w niebie :)
Mój przepis to:
1 łyżka cukru brązowego
1/2 cytryny
6 listków mięty
5 skruszonych kostek lodu
1 cała kostka lodu
Woda lekko gazowana do uzupełnienia szklanki
Wysoka szklanka
Lód kruszy (ręcznie, lub mikserem)
Ręcznie- kilka kostek lodu zawijamy w folię aluminiową, a następnie ręcznik i uderzamy kilka razy młotkiem kuchennym do rozkruszenia się.
Do wysokiej szklanki wsypujemy cukier, dodajemy pokrojoną na pół księżyce cytrynę, skruszony lód, miętę i uzupełniamy wodą. Na koniec możemy dodać całą kostkę lub dwie lodu.
Smacznego!
Jeśli macie jednak ochotę spróbować lemoniady lub innych przysmaków Vindy zapraszam do Łodzi :)