Naprawdę rzadko piekę chleb - nigdy nie wyszedł mi na tyle dobry, żebym jakoś wyjątkowo się nim zachwyciła i upiekła go jeszcze raz. Zawsze robię inną mieszankę, eksperymentuję i próbuję różnych połączeń, ale albo jest zbyt kruchy i się sypie, albo jest wręcz zbyt zbity i bardzo ciężki, co nie do końca mi odpowiada. Przyzwyczaiłam się też do smaku wafli ryżowych, które są całkiem znośną alternatywą dla pieczywa. Jest zresztą tyle innych pysznych rzeczy, że chleb naprawdę nie jest potrzebny mi do szczęścia.
Do czasu... Nie raz widziałam na Instagramie czy FB zdjęcia kuszących bezglutenowych chlebów bananowych. Zabierałam się do niego długo, bo oczywiście wciąż brakowało mi czasu, ale gdy w końcu go upiekłam, nie mogłam się od niego oderwać. Zniknął w niecałe trzy dni! Nie, nie zjadłam go sama przez te trzy dni, miałam pomoc ;) Za drugim razem wyszedł jeszcze lepszy i wiem, że na stałe zagości w moim menu.
Po wielu próbach w końcu wyszedł mi chleb, który był mięciutki i nie kruszył się. Do tego ma fajny, lekko słodkawy posmak i dzięki temu idealnie komponuje się, np. z masłem orzechowym. Ale myślę, że do słonych dodatków też będzie ok!
Czego potrzebujesz?
- 2 banany (3, jeśli chcesz, żeby chleb był słodszy i nadawał się do spożycia bez dodatków - jak ciasto)
- 2 szklanki mąki, u mnie pół na pół mąki ryżowej i mąki gryczanej
- 1,5 szklanki mleka sojowego
- 1/5 szklanki oleju
- 2 łyżki słonecznika (oczywiście śmiało można dodać innych ziaren)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
Banany rozgniatamy widelcem i łączymy w misce z resztą składników. Dokładnie mieszamy i przelewamy do podłużnej formy. Ja użyłam formy silikonowej - chleb nie przywiera i pięknie odchodzi od ścianek.
Pieczemy ok. 40 minut w temperaturze 180 stopni, lub do suchego patyczka. Jak zwykle podaję czas i temperaturę na oko. Raczej prędko nie doczekam się nowego pieca ;)
Smacznego!