Zawsze mi się wydawało, że tiramisu jest strasznie trudne w wykonaniu. Okazuje się, że jest banalne. Chyba, że nie mamy miksera, wtedy może być nieco gorzej. Przygotowanie deseru zajęło mi nie więcej niż 30 min. Gotowe tiramisu musi jednak posiedzieć w lodówce dobrych kilka godzin. Wielkość porcji jest uzależniona od naczynia którym dysponujemy i tego ile zmieści nam się biszkoptów. Ilość kremu natomiast może być różna. Ja użyłem
- 3/4 opakowania biszkoptów (150g)
- 250 g mascarpone
- 2 kubki dobrej parzonej kawy (wystudzonej)
- 40 ml likieru czekoladowego
- odrobinę rumu
- 2 jajka
- 2 łyżeczki brązowego cukru
- 2 łyżeczki cukru pudru
- kakao i wiórki czekolady do dekoracji
- truskawki, maliny lub inne owoce
Parzymy kawę, odstawiamy do wystudzenia. Dodajemy rum i likier (możemy użyć również innego mocnego alkoholu). Oddzielamy żółtka od białek. Do żółtek dodajemy po 1 łyżce cukru pudru i cukru brązowego, miksujemy do uzyskania gładkiej puszystej masy, którą łączymy następnie z mascarpone. Bo białek dodajemy szczyptę soli i miksujemy na wysoki obrotach na sztywną pianę. Dodajemy resztę cukru i miksujemy jeszcze 2 minuty. Piana musi być na tyle sztywna, że zostanie na swoim miejscu nawet gdy obrócimy miskę. Łączymy obie masy. Biszkopty po kolei zanurzamy w kawie i układamy ciasno w naczyniu. Wykładamy warstwę kremu, posypujemy kakao. Układamy w ten sposób 2 warstwy. Na koniec wrzucamy owoce, przyozdabiamy czekoladą (możemy również zgrzeszyć czekoladową polewą) i liśćmi mięty. Wkładamy kalorycznego potwora do lodówki na ok 5.h.