W tym roku dary Pani Jesieni to dynia, ból rozsadzający zatoki i kilka dni spędzonych w łóżku. Pomimo nieprzyjemności towarzyszących mojej bliżej nieokreślonej chorobie jest ona jednak zjawiskiem dość interesującym, bo ja, jako fascynatka medycyny, analizuję każdy swój objaw i próbuję dopasować je wszystkie razem wzięte do konkretnego schorzenia (brzmi, jakbym miała co najmniej zapalenie płuc, bleh). Szanowna pani doktor nie była w stanie niestety poinformować mnie, co mi dolega, za to zapisała antybiotyk w formie oranżadki, więc w sumie częściowo zostało jej wybaczone to zaniedbanie.
Jak wspomniałam, wraz z kalendarzowym okresem chandry nadszedł sezon dyniowy. Bez wahania wykorzystałam chwilę lepszego samopoczucia (co za paradoks, nieprawdaż?) i znalazłam się w kuchni. Dyniowy mus z jałowcem świetnie sprawdza się jako słodzidło do kawy czy herbaty, a cieniutko rozsmarowany na naleśnikach też zapowiada się całkiem dobrze.
Składniki:
Napar:
Łyżka owoców jałowca
250ml gorącej wody
500g obranej i pozbawionej pestek dyni
500ml wody
1/3 filiżanki cukru trzcinowego
Filiżanka białego cukru
Zalać rozdrobniony w moździerzu jałowiec wodą i parzyć pod przykryciem przez 15 minut. Zagotować w garnku połowę pozostałej wody, wrzucić pokrojoną w 1,5cm-ową kostkę dynię i zasypać cukrem trzcinowym. Trzymać na małym ogniu przez 5 minut, po czym dosypać resztę i dolać 250ml wody. Po 10 minutach zdjąć z kuchenki. Jałowiec odcedzić i wyrzucić, a napar wlać do dyni. Wszystko zmiksować i przełożyć do wyparzonych słoików.