W gotowaniu nie chodzi o to, żeby zawsze było zdrowo, bez konserwantów, bez barwników i całej reszty. Najważniejsze, by jedzenie smakowało. Nieistotne: kaczka sous vide z figami i żurawiną czy chleb z ulubionym dżemem. To przyjemność płynąca z każdego kolejnego kęsu lub łyku czyni nasze kuchenne dzieło godnym uwagi. Pewnie nie jedna osoba by się ze mną kłóciła, że jakiś produkt ma wyjątkowe wartości odżywcze i pomimo paskudnego smaku warto go spożywać.. A ja nie będę, bo nie i kropka. Chcę doświadczać błogostanu wynikającego tylko wyłącznie z szaleństwa moich kubków smakowych. Przy garach jestem uparciuchem, bo w kuchni istnieje moje małe królestwo, mój bunkier i moja twierdza, pachnąca bazylią. No, przynajmniej była taka, póki jeden z dwóch krzaczków tego zioła żył i grzecznie służył na kuchennym parapecie. Pozostała mi teraz tylko bazylia balkonowa, ukryta pomiędzy stewią i kwitnącą melisą (małe, białe kwiatuszki napawają mnie ogromną dumą!). I tak w tym słowotoku w końcu dochodzimy do sedna. Zielony krzaczek kusił i kusił... Nie byłam w stanie oprzeć się eksperymentom z bazylią w roli głównej. Skoro smakuje z truskawkami, to czemu by nie z czymś innym?
Składniki:
60g płatków owsianych
Filiżanka kefiru
Garść bazylii
Łyżeczka cukru trzcinowego
1/2 banana
Bazylię posiekać i wymieszać z płatkami oraz kefirem. Odstawić na noc do lodówki. Rano połączyć z cukrem i dodać pokrojonego banana.