Wczoraj przy okazji posta o porannej pieczonej owsiance opisałam
jak wygląda mój poranek. Że mimo iż pracuję w domu, to nie wyleguję się do dziewiątej, a wstaję o szóstej i do godziny ósmej mam rozplanowany każdy kwadrans. Ósma to czas kiedy siadam do pracy i zajmuję się tylko pracą. Żadne pranie, sprzątanie czy jakakolwiek inna domowa aktywność nie wchodzi w grę. Na to jest czas po pracy.
Odkąd sięgam pamięcią, planuję od zawsze. W liceum, na studiach, w pracy. Ciężko mi jednoznacznie określić skąd mi się się to wzięło i gdzie był początek, ale życie według planu zawsze mi się świetnie sprawdzało.
Dla mnie planowanie wprzód jest rzeczą normalną. To mi daje poczucie bezpieczeństwa i panowania nad sytuacją.Wiem, jestem dziwakiem. Mówię to otwarcie i wcale się tego nie wstydzę. Nie lubię niespodzianek, nie lubię być zaskakiwana, nie lubię sytuacji których się nie spodziewam. Lubię przewidywalność i harmonię. Świetnie odnalazłabym się w Japonii. Mam dalekowschodnie usposobienie. Może dlatego mam taką słabość do sushi ;))))
W poniedziałek będąc u kosmetyczki poprosiłam ją aby umówiła mnie już na wizyty do końca roku. Uśmiała się ze mnie, ale za chwilę Wszystkich Świętych i moje urodziny, potem Boże Narodzenie i nie chcę aby potem się okazało, że w dniach w których mi pasuje, już ktoś jest umówiony. Nie śmiejcie się ale Luis już też ma fryzjera zaklepanego do końca roku a to dlatego, że jak zadzwoniłam do naszej groomerki trzy tygodnie przed Wielkanocą, okazało się ze nie ma już terminów i mój pies na święta wyglądał jak biały niedźwiedź ;). Powiedziałam sobie wtedy że już do takiej sytuacji nie dopuszczę.
Każdy dzień mam dokładnie zaplanowany ale to wynika z tego że w mojej pracy nie da się inaczej. Na moją pracę składa się wiele gałęzi. To co widzicie na blogu to tylko jej część. Większą część dnia zajmuje mi pisanie diet indywidualnych i korespondencja z klientami. Blog pisany jest regularnie a każdy post wymaga czasu. Przepis to czas spędzony w kuchni plus zdjęcia, obróbka, opis, edycja tekstu etc. Aby napisać post merytoryczny potrzebuję ciszy absolutnej i ogromnego skupienia aby przypomnieć sobie co i w której książce mam. Potem te książki wyciągam, wertuję, piszę, edytuje tekst, wrzucam na bloga. Każdy tekst to także dziesiątki komentarzy. Na blogach modowych są komentarze w stylu "fana sukienka, podoba mi się", u mnie 80% komentarzy to pytania na które udzielam odpowiedzi. No i maile których na skrzynkę qchenneinspiracje@gmail.com przychodzi średnio pięćdziesiąt dziennie. Piszę średnio ponieważ raz jest trzydzieści, a raz przyjdzie osiemdziesiąt. Do tego wiadomości prywatne na facebooku. Przepraszam że nie odpisuję regularnie ale po prostu czasowo nie jestem w stanie. Musiałabym się zajmować tylko tym. O mailach mogłabym napisać osobną książkę ponieważ to są historie życia, zwierzenia, bardzo prywatne pytania, prośby o rady w bardzo prywatnych sprawach, ale też pytania w stylu "mama kupiła mi dziesięć kilogramów papryki, co mogę z tym zrobić" lub "poradź mi co mam zrobić w niedzielę na obiad bo spodziewam się gości".
Mam także dwoje dzieci w wieku szkolnym, męża i normalny dom. Gdyby nie dobra organizacja dnia, nie byłoby szans abym to wszystko pogodziła. Tu gdzie mieszkamy jesteśmy sami. Nie mam babci do pomocy. Możemy liczyć tylko na siebie.
Czas kiedy dzieci są w szkole to czas kiedy ja pracuję intensywnie i zajmuję się w 100% pracą. Później jadę po nie do szkoły, robimy obiad i dzieci siadają do lekcji. W tym czasie ja wracam do pracy. Później sprawdzam lekcje i wiozę dzieci na zajęcia dodatkowe. Z zajęć na ogół odbiera je mąż i w czasie kiedy ich nie ma w domu ja siadam do pracy. Jeśli sytuacja tego wymaga pracuję także wieczorem ale nie każdego dnia. Nie pracuję w weekendy. To czas w 100% dla rodziny.
Kocham swoją pracę i lubię to co robię. Nie zamieniłabym jej na żadną inną.
Po publikacji wczorajszego posta otrzymałam dużo pytań o rady. Jak się zorganizować, jak wszystko pogodzić etc.
Przede wszystkim trzeba usiąść z kartką, razem z mężem/partnerem i dokładnie spisać co się dzieje, w jakich godzinach, etc. i do tego dopasować to co ma być zrobione. My z mężem tworzymy związek partnerski. U nas nie ma podziału na obowiązki kobiece i męskie. Razem brudzimy, mamy wspólne dzieci i razem wszystko ogarniamy. Jak ja mam dużo pracy mój mąż prasuje, wstawia i rozwiesza pranie. Sprzątamy też wspólnie. Gotuję tylko i wyłącznie ja ;). Jak mąż jest na kilkudniowej delegacji wszystko spada na mnie i wtedy jest ciężko. Z nosem przy ziemi ale daję radę.
Babki pamiętajcie. Nie jesteście omnibusami. To nie jest tak że wy zrobicie wszystko najlepiej. Faceci naprawdę dają radę tylko panowie są typami zadaniowca. Im trzeba jasno powiedzieć co mają zrobić. Mało który facet się domyśli więc nie obrażajcie się i nie róbcie wyrzutów w stylu "no widzisz że leżą ubrania do prasowania, wziąłbyś się". NIE!. Z Panami trzeba jak z dziećmi. Muszą dostać zadanie ;)
Jak nie tracić czasu na zakupach?Podobno człowiek spędza jedną trzecią życia na zakupach. Aż się wierzyć nie chce. Zaplanuj co będziesz gotowała w tygodniu. Spisz to na kartce i pod tę kartkę wypisz czego potrzebujesz. Pamiętacie jak publikowałam przykładowe jadłospisy z listą zakupów? Właśnie o coś takiego chodzi. Dzięki kartce wpadasz do sklepu i kupujesz tylko to czego potrzebujesz. Nie marnujesz czasu na zastanawianie się czy to się przyda czy nie i nie marnujesz kasy na produkty których nie potrzebujesz.
Chemię zostawcie facetom. Spiszcie co się kończy i odeślijcie męża do sklepu. Dadzą sobie radę.
Mam nadzieję że trochę pomogłam i zmotywowałam do tego aby poukładać sobie dzień. Wiem że na początku może być ciężko ale warto. Babki nie mażemy się, nie narzekamy, działamy.
Powiem Wam jeszcze jedno. Jak dajemy radę, jak panujemy nad czasem, nad rzeczywistością to daje nam mocnego psychicznego powera.