Tydzień temu napisał do mnie Piotr Ginalski, dziennikarz i bloger czy zgodziłabym się na małą sesję zdjęciową do Gazety Wyborczej. Całe zamieszanie z racji tekstu o lubelskich blogerach, które miało ukazać się w piątek. Jak powiedział tak zrobiłam. Ja się zgodziłam i wraz z Edytą i Marleną stawiłam się pokornie o umówionej godzinie.
Sesja przebiegła ekspresowo. Nie zdejmując okryć wierzchnich zostałyśmy wyprowadzone na główny deptak Lublina dzierżąc w dłoniach...widelce zostałyśmy obfotografowane zgodnie z zamysłem pana Fotografa. Przyznam, że odczuwałam lekki poziom żenady. Nie przywykłam do figurowania twarzą. Cóż zrobić nadszedł czas identyfikacji bloga z autorem. Co ciekawe byłam święcie przekonana, że wyląduję w Gazecie w jakimś wydaniu internetowym. Dopiero od pana Fotografa dowiedziałyśmy się, że będzie to wydanie papierowe i zdjęcie będzie okładką wydania lubelskiego. To był ten moment, gdy poczułam radość, wstyd, strach i niepewność. Oczywiście z radości pochwaliłam się całemu światu, pozostałe emocje były podyktowane tym, że nie wiedziałam co ostatecznie będzie w artykule. Byłam niemal pewna, że nie będę obśmiana, ale doza niepewności wewnętrznie mnie zjadała. Koniec końców w piątek poszłam do kiosku i zobaczyłam, że artykuł był miłą laurką wystawioną dla lubelskiej blogosfery kulinarnej.
Tym bardziej zostałam zaskoczona otrzymując wysoką notę w rankingu i dostając niezwykle motywujące słowa do dalszego działania. Nic nie poradzę, że na mnie bardziej działa marchewka (tak to ta metaforyczna tytułowa karotka), niż pogrożenie kijem.
Dziękuję raz jeszcze wszystkim którzy przyczynili się do powstania owego artykułu. I gwoli wyjaśnienia do KukBuka pisywałam. Szczególnie w ramach lipcowego stażu. Także jest to czas przeszły mam nadzieję, że nie dokonany.
Ranking w formie poszerzonej również do zobaczenia na stronie
GW Lublin.