Przyznam się, że czasem moja kreatywność musi odnaleźć odpowiedni bodziec do działania. Ot, odpowiednie synapsy muszą przeskoczyć i wtedy następuję olśnienie, istne revelatio. A jeszcze jak z daną rzeczą miała coś wspólnego moja mentalna siostra bliźniaczka to wtedy w duchu sobie siarczyście myślę, że to jest ten czas i to jest ta chwila. Tak powstała pierwsza odsłona dyniowego latte.
Sis pobudziła mnie do myślenia. To Dominika - bo tak, ma na imię to niemal bliźniacze stworzenie - sprawiła, że zaczęłam wertować kilka książek kucharskich, zgłębiałam czeluści Youtube'a oraz przeglądałam ofertę wujka Google'a. Niestety żaden przepis w pełni mnie nie usatysfakcjonował. Stańmy w prawdzie, totalnie nie byłam usytasy. Aż do momentu, gdy postanowiłam połączyć kilka sposobów na domowe latte. Najmocniej podziałała na mnie receptura z Lawendowego Domu . Jedno jest pewne w kwestii spice pumpkin latte nie powiedziałam ostatniego słowa. Bierzcie i pijcie!
Dyniowe latte/ Pumpkin spice latte
50 g purée z dyni
200 ml mleka
70 ml espresso
łyżeczka sproszkowanego cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
2-3 łyżeczki cukru
Opcjonalnie:
mielony cynamon
Podgrzej mleko i spień. Zaparz w kawiarce espresso. Zmiksuj purée z dyni z połową mleka, cukrem oraz cynamonem i imbirem.Przelej do szklanki lub hipsterskiego słoika. Dodaj pozostałe spienione mleko. Wąskim strumieniem wlej espresso. Oprósz cynamonem.
A w kwestii helołynów zostawiam Wam ulubioną przeze mnie piosenkę: