Zaczął się czas, gdy kalendarz jeszcze mówi "lato!", a pogoda za oknem pokazuje, że już nadchodzi jesień. Jesień jest moją ulubioną porą roku - uwielbiam grzyby w każdej postaci, dania z kaszy, na które nie mam wielkiej chęci w upalne dni. Ale na targach królują piękne śliwki, maliny i letnie owoce. Postanowiłam to połączyć.
Na targu znalazłam śliczne suszone polskie ostre papryczki. Mają wspaniały smak i są średnio ostre. Do tego dokupiłam trochę śliwek, czerwonego pieprzu, warzyw, wieprzowiny, kaszy na wagę i pognałam do domu.
Składniki:
0,5 kg wieprzowiny (łopatki bądź karczku)
4 młode marchewki
pół korzenia selera
1 biała cebula
łyżka masła
1 ostra papryczka
kasza (ok. 300 g)
pół korzenia pietruszki
10 śliwek
3 ziela angielskie
3 liście laurowe
i przyprawy:
czubryca zielona
pieprz czerwony
kolendra
kmin rzymski
sól
Zaczynamy od roztopienia na patelni łyżki masła i zrumienienia cebuli. Następnie czyścimy papryczkę i drobno kroimy, dodajemy do cebulki. Po chwili wrzucamy na patelnie pokrojone w kostkę mięso. Ja kroję bardzo drobno, stąd słabo widać mięso na zdjęciu. Ale to według upodobania. Jak już mięso się lekko zrumieni, dodajemy startą na dużych oczkach pietruszkę oraz pokrojoną drobno marchewkę. Zalewamy wodą, żeby się dusiło. Przed nakryciem patelni lub garnka na którym gotujemy, wrzucamy seler pokrojony na trzy duże kawałki (żeby potem łatwo go można było wyciągnąć). Zostawiamy na małym ogniu dopóki mięso nie zmięknie.
Jak mięsko już jest miękkie, a zalewa w której się dusiło nabrała bulionowego smaku, wrzucamy pokrojone na połówki śliwki. pozwalamy żeby wszystko się razem jeszcze dusiło, w razie potrzeby podlewamy odrobiną wody. Ważne, żeby śliwki oddały swoją słodycz do sosu. Gdy tak się stanie, zaczynamy zabawę w doprawianie: na małej patelni prażymy kilka lub kilkanaście (zależy czy się lubi te przyprawy, czy nie) ziarenek kolendry i kminu rzymskiego. Zawsze je trochę prażę, żeby miały jeszcze bardziej intensywny zapach i smak. Dodajemy do sosu i dosypujemy kolejno do smaku zielonej czubrycy, soli, zmielonego w moździerzu pieprzu czerwonego. Proporcje ostrości do słodyczy regulujemy według uznania śliwkami i papryczką.
Na końcu dodajemy ugotowaną wcześniej kaszę i mieszamy na małym ogniu.
Obiad godny pożegnania lata.
Smaki słodko-ostre zawłaszczyły moje podniebienie głównie w kuchni chińskiej, ale kto powiedział, że nie można tej kombinacji przenieść do polskiej kuchni?
Życzę smacznego i do następnego ;-)