○ grzanki z bułki pełnoziarnistej (masło + serek szpinakowy + pomidor + papryka + ser żółty | masło orzechowe + dżem), połowa drożdżówki z serem, sok pomarańczowy 100%
No i jestem. Postanowiłam wrócić do blogosfery, chociaż szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy jest to powrót stuprocentowy, czy jedynie chwilowa zachcianka. Jestem jednak pewna, że gdzieś coś pisać muszę, bo inaczej czuję się bardzo pusto i nieswojo.
Dziwnie mi również z powodu mojej nieobecności. Jak zapewne się wszyscy domyśliliście, moja psychika oszukała samą siebie, szare komórki zostały zagłuszone przez pewną Wredną Małpę, a ja, gdy wreszcie uświadomiłam sobie prawdę, czułam się, jakby ktoś mnie spoliczkował. Na szczęście byłam i jestem na tyle...mądra (?), że nie pozwoliłam się długo trzymać w zamknięciu, wzięłam sprawy w swoje ręce i rzuciłam mentalnym krzesłem w małpę. W ten sposób jestem od pewnego czasu w domu, jutro wracam do szkoły, a co dwa tygodnie próbuję zrozumieć swój błąd.
W związku z powyższą historią mój weganizm i wegetarianizm został wysłany w kosmos, a na talerz znów powróciły tony nabiału, a raz w tygodniu muszę zjadać...mięso. Ugh. Na całe szczęście z tym ostatnim będę mogła się pożegnać już za kilka tygodni :)! Mimo wszystko przez trochę zmienioną dietę moje śniadania i wszystkie inne posiłki wyglądają dość podobnie. Prawdę mówiąc wiem, że teraz mogłabym naprawdę zaszaleć ze składnikami, ale po prostu mi się nie chce i najczęściej jem to samo. Z tego powodu miałam ogromne opory z powrotem tutaj. No bo po co? Co ja mam pokazywać? Kanapki z masłem? Kaszkę mannę z bananem?
Mimo wszystko postanowiłam jednak znów do was napisać, żeby zobaczyć, czy nadal potrafię. Mam nadzieję, że jakoś to będzie i pewnego dnia znowu spróbuję zrobić coś wymyślnego.
A na razie zostawiam was z tym uroczym, misiowym serkiem i najlepszym na świecie dżemem porzeczkowym, który sama robiłam :D.