○ gofry drożdżowe z ricottą, masłem orzechowym, dżemem z czerwonej porzeczki, bananem, jagodami i wiśniami | zielona herbata
○ Gofry:
łyżeczka drożdży
łyżeczka cukru trzcinowego
3 łyżki przesianej mąki żytniej (typ 2000)
2 łyżki mąki pszennej pełnoziarnistej
1/2 szklanki mleka
łyżeczka oleju
Mleko podgrzewamy. Robimy zaczyn z cukru i drożdży. Zaczyn łączymy z mąką i olejem, odstawiamy na 15 min. Gofry pieczemy w nagrzanej, lekko natłuszczonej gofrownicy.
Czy już wspominałam, jak bardzo nie lubię robić gofrów? Według mnie jest z nimi za dużo zachodu. A drożdżowe w ogóle wygrywają w kategorii 'najbardziej pracochłonne gofry świata'. Kiedy jednak człowiek już przetrwa robienie ciasta, a ledwo działającej gofrownicy uda się wypluć z siebie coś jadalnego, pozostaje jeszcze nałożenie dodatków. Niby przyjemna czynność, ale...jak to później ugryźć? Jak nie poplamić się dżemem/serkiem/masłem/nutellą? Jak powstrzymać spadające owoce? No właśnie.
Mimo wszystko cały ten trud wynagradza smak słodkich, chrupiących, puszystych (albo oklapłych) wafelków :).
Dzisiejsze gofry bardzo mnie wymęczyły. Chyba potrzebuję nowego sprzętu, bo w tym przedpotopowym wynalazku nic nie wychodzi takie, jakie być powinno. W dodatku zdjęcia wyszły fatalne i jedynie tak zedytowane nadają się do pokazania. A pokazać je chciałam bardzo, bo były naprawdę pyszne. No i co najważniejsze - mam świadomość, że na żywo wyglądały świetnie :D.
Chyba już na zawsze taka pozostanę. Chyba już nigdy nie pozwolę sobie na zbyt dużo luzu. Ale z drugiej strony, może to i dobrze? Zbyt dużo luzu prowadzi do popsutych zębów i monotonii. Nie jest dobrze, nie jest też najgorzej. Będzie lepiej. A przynajmniej mam taką nadzieję.